Po raz kolejny rozpadł się mój związek. Znów powtarza się ten sam schemat... Żyję szczęśliwie i spokojnie aż do momentu, w którym natrafiam na dowód zdrady mojego partnera. Tym razem też nic nie podejrzewałam. Aż do chwili, w której nieopatrznie zostawił na kuchennym stole odblokowany telefon. Właśnie piliśmy z Markiem kawę i jedliśmy ciasto, jakie dla niego upiekłam. Wtedy zobaczyłam SMS od jakiejś Moniki. Treść była jednoznaczna: „Musimy to powtórzyć” i emotikon diabła.
Zobacz także: List: „Mój partner naciska na ślub kościelny, mimo że oboje jesteśmy ateistami”
Nie mogłam nie zacząć sprawdzać jego skrzynki odbiorczej... Kolejne SMS-y wymieniane z Moniką były znacznie ciekawsze i pikantniejsze. Podobnie MMS-y, jakie mu wysyłała. Poczułam, jak gorąco napływa do mojej twarzy, jak drętwieją mi ręce... Wylałam kawę do zlewu. Ciasto wyrzuciłam do śmietnika. Gdy wrócił do kuchni, kazałam spakować mu w pięć minut rzeczy i wynieść się z mojego mieszkania i życia. Nawet nie próbował się tłumaczyć. Po prostu zabrał kilka par koszul i marynarek, jakie trzymał w mojej szafie i wyszedł bez słowa.
Byliśmy razem przez ponad pół roku. Świetnie się nam układało. Planowaliśmy razem zamieszkać, a do tej pory widywaliśmy się kilka razy w tygodniu, spędzaliśmy razem każdy weekend. Było wspaniale, romantycznie... To dlatego nie mogę uwierzyć w to, co się stało.
Nie przydarza mi się to po raz pierwszy. Dwóch poprzednich partnerów też mnie zdradzało. Z jednym byłam przez trzy lata, z kolejnym przez dwa. Nie dostrzegałam żadnych symptomów psucia się relacji. Wręcz przeciwnie, uważałam że niczego w nich nie brakowało. Jestem atrakcyjna, czuła, pogodna, jest ze mną o czym rozmawiać... Nie rozumiem, dlaczego mężczyźni nagminnie mnie zdradzają. Jednego jestem pewna - nigdy nikomu już nie zaufam.
Anna
Zobacz także: Od ponad roku chcę odejść od męża. Nadal nie potrafię...