Planujemy z partnerem ślub. Wiem, że powinnam być szczęśliwa i tryskać entuzjazmem, ale to niestety niemożliwe. Nie możemy dojść do porozumienia w jednej bardzo ważnej kwestii. On wciąż upiera się co do ślubu kościelnego, a ja chcę wziąć cywilny. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego mielibyśmy brać ślub w kościele, zważywszy na to, że od dawien dawna oboje jesteśmy ateistami...
Zobacz także: Przez moje kompleksy unikam zbliżeń z partnerem...
Kacper przestał chodzić do kościoła w wieku szesnastu lat, ja zdecydowałam się na to, gdy miałam siedemnaście. Wiem doskonale, że nagle nie zmienił mu się światopogląd, ale chce zorganizować kościelną szopkę dla swojej rodziny.
Jego rodzice i większa część rodziny są religijni. Najwyraźniej przez wpływ, jaki na nim wywierają, ciągle opowiada o tym, że ślub kościelny jest o wiele wspanialszym przeżyciem niż ten brany w urzędzie. Kiedy wcześniej wspominaliśmy o ślubie, zawsze była mowa o cywilnej ceremonii. Śmiał się nawet ze znajomych, którzy przez presję rodziny wybrali ślub kościelny. Mówił, że to dziecinada, a teraz chce zrobić to samo. Nie poznaję go.
Już wielokrotnie się o to pokłóciliśmy. Nie wyobrażam sobie stawania pod ołtarzem i uczęszczania na zajęcia przedmałżeńskie, bo moim zdaniem byłaby to po prostu pełna fałszu maskarada. Negujemy mnóstwo zasad, do jakich przestrzegania namawia kościół. Od pięciu lat razem mieszkamy...
Uważam, że ślub to święto nasze, niczyje inne. Powinniśmy zorganizować je tak, jak naprawdę czujemy, a nie żeby przypodobać się do rodziny. Czuję, że udawanie ludzi, którymi nie jesteśmy w tak ważnym dniu jak ślub, to zły omen na przyszłość. Nie wiem, co zrobić, aby Kacper w końcu to zrozumiał.
Karolina
Zobacz także: Jestem kleptomanką. Wyszło to na jaw w pracy...