Długo czekałam na partnera, takiego jak Artur. Przez lata ciągle poznawałam niepoważnych chłopaków, którymi wciąż musiałam się zajmować. Artur jest inny - starszy o kilka lat, mądry, czuły i bardzo odpowiedzialny. Coraz częściej mówi o zaręczynach. Czuję się przy nim spokojna i bezpieczna. Czuję też niestety, że będąc z nim nie jestem sobą...
Zobacz także: Przez moje kompleksy unikam zbliżeń z partnerem...
Długo nie mogłam się zebrać do tego, żeby przedstawić Artura moim znajomym. Ostatnio zaczęłam sobie uświadamiać, dlaczego aż tak długo to trwało.
Razem z moimi najlepszymi przyjaciółmi postanowiliśmy wybrać się na kolację. Było miło, ale nie potrafiłam się zrelaksować, byłam dziwnie zablokowana. Co chwilę chciałam opowiedzieć jakąś zabawną historię, czy dorzucić śmieszną ripostę, ale wciąż gryzłam się w język. Zamiast zachowywać się normalnie i wesoło, jak zazwyczaj, spędziłam ten wieczór jak introwertyczka.
Myślę, że to przez Artura. To świetny facet, ale czasem odnoszę wrażenie, że jest pozbawiony mojego poczucia humoru i za poważny. Wszystko rozumie zbyt dosłownie. Nigdy nie robi nic spontanicznie. Nie potrafi swobodnie wybuchnąć śmiechem. Nie umie mnie rozbawić. Podświadomie, przebywając w jego towarzystwie, zaczynam się do niego dostosowywać. To samo powiedzieli moi znajomi... Nabijali się ze mnie chyba przez tydzień. Mówili, że mnie nie poznają i że chyba ten związek nie za bardzo mi służy.
Ostatnio zaczęłam z wielkim sentymentem wspominać mojego wcześniejszego partnera. Może i miał sto pomysłów na minutę i nie zawsze potrafiłam dotrzymać mu w tym kroku, ale żyjąc z nim, byłam sobą w stu procentach. Nigdy nie bałam się, że powiem coś głupiego albo że uzna moje zachowanie za nieeleganckie. Byłam z nim zrelaksowana i zawsze potrafił rozśmieszyć mnie do łez...
Klaudia
Zobacz także: Jestem kleptomanką. Wyszło to na jaw w pracy...