Pierwszy raz jestem w tak dziwnej sytuacji, że spotykam się z facetem od półtora roku, a nadal nie wiem, na czym stoję. Dodam, że mieszkamy razem od 5 miesięcy (ja u niego). Na co dzień jest dla mnie bardzo dobry. Troszczy się o mnie, jest czuły, ale nie potrafi mi powiedzieć dwóch słów. Dosłownie nie przechodzi mu przez gardło „kocham cię”. To nie jest tak, że on czuje do mnie miłość tylko wstydzi się ją wyznać. Z jego strony to raczej sympatia, a nie kochanie. Wiem o tym, bo go zapytałam wprost, co do mnie czuje.
Wyznałam mu miłość tuż po tym, jak ze sobą zamieszkaliśmy. Nie chciałam z tym dłużej czekać. Stwierdziłam, że powiem to wreszcie, choć miałam na to ochotę już dużo wcześniej. Zakochałam się w nim praktycznie od razu. Wszystko mi w nim pasowało. On jednak nie był wylewny w słowach, dlatego postanowiłam powiedzieć mu pierwsza, że go kocham.
Zobacz także: LIST: „Partner kupił sobie drogie auto. Znajomi się zachwycają, a ja wiem, że on leczy w ten sposób swoje kompleksy…”
Jego reakcja nie była taka, jak oczekiwałam. Sądziłam, że powie mi to samo, ale on tylko mnie przytulił w milczeniu. Potem zmienił temat. Taka sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, więc zapytałam go ostatnio wprost, czemu on wciąż nie wyznaje mi miłości. Usłyszałam wtedy, że on mnie nie kocha i nie wie, czy kiedykolwiek kogoś kochał. Dodał, że bardzo mu na mnie zależy, jestem dla niego najważniejsza, wspaniale się ze mną czuje i chce ze mną być, ale on „nie umie kochać”.
Nie mam pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Nie umiem się pogodzić z tym, że jestem z osobą, która nie ma wobec mnie uczuć. Nie potrafię jednak odejść. Kocham go, zależy mi na nim. Chcę, żeby on też mnie pokochał. Myślicie, że jest na to szansa? Może w jego przeszłości zdarzyło się coś, co go tak zablokowało? Nie mówił mi za dużo o swoich poprzednich związkach. Wiem tylko, że żadnej dziewczynie nie wyznał miłości. Może powinnam go wysłać na terapię?
Wiktoria