Nie wiem, od czego zacząć. Może od tego, że jesteśmy z Rafałem ze sobą od prawie czterech lat. Oboje kończyliśmy wtedy studia i tak naprawdę nie mieliśmy nic. Dopiero zaczynaliśmy budować swoje kariery. Ja szybciej znalazłam pracę w swoim zawodzie, on szukał nieco dłużej. Początki miał trudniejsze, ale szybciej niż ja awansował. Dzisiaj zarabia duże pieniądze. Na tyle duże, że jakiś czas temu kupił sobie Porsche. Nie nowe, tylko z drugiej ręki, ale to wciąż gigantyczny wydatek. W moim odczuciu zupełnie niepotrzebny.
Chwali się tym samochodem znajomym i przyjaciołom i chłonie wszystkie zachwyty jak gąbka. Wkurza się, kiedy ja nie jestem jednym z oklaskujących go klakierów. Denerwuje go, że nie powiedziałam o jego aucie swoim koleżankom i dowiedziały się o tym dopiero, jak przyjechaliśmy nim na wesele naszych przyjaciół. A dla mnie to nie jest żaden powód do dumy, że Rafał jeździ Porsche. Wolałabym, żeby poszedł na terapię, zamiast wyrzucać pieniądze na luksusowy samochód.
Znam go dobrze i wiem, że autem leczy swoje kompleksy. Cztery lata temu zakochałam się w nim, bo był fajnym, skromnym chłopakiem. Skrzywdzonym przez zaborczą matkę i ojca, który szybko od nich uciekł. Rafał nie mówi tego głośno, ale wiem, że mocno przeżył sytuację. Boli go, że ma z ojcem sporadyczny kontakt. Tamten w dodatku zaczął ostatnio znowu więcej pić. Matka z kolei jest wszystkowiedząca i wtrącająca się. Krytykuje go na każdym kroku. Jak był mały to wszystkiego mu odmawiała. Chodził w jednym swetrze dopóki go nie zniszczył nie dlatego, że nie było ich stać, tylko dlatego, że matka nie chciała mu kupić nowego.
To są sytuacje, które zostają w pamięci. Rafał powinien przerobić swoje relacje z rodzicami u psychologa, ale nawet nie chce słyszeć o terapii. Odbija sobie teraz trudne dzieciństwo głupimi wydatkami. Tak, to jego pieniądze i ma je prawo wydać, na co tylko chce. O czym jednak świadczy to, że wolał kupić Porsche zamiast własne mieszkanie? Nie mówię o mieszkaniu dla naszej dwójki, tylko dla niego, zwłaszcza że odkąd się znamy powtarza, że chce mieć swoje M. Oszczędności wydaje jednak na drogie auto, zamiast na mieszkanie, w którym mógłby się poczuć bezpiecznie.
Rafał od lat ma też kompleksy na punkcie swojego wyglądu. Ciągle słyszę, że musi zgubić brzuszek, ale na słowach się kończy. Idzie na siłownię raz, drugi, potem każda wymówka jest dobra, żeby tam nie wracać. Zamiast wyrabiać sylwetkę dietą i ćwiczeniami, woli faszerować się jakąś chemią, która ma pomóc mu z „kratą” na brzuchu.
On w Porsche czuje się chyba lepszy. Uwielbia, gdy przechodnie i kierowcy z aut obok gapią się na niego i jego luksusowy samochód. Ja z kolei nie znoszę jeździć razem z nim, bo zawsze mam wtedy wrażenie, że jestem oceniana jako blachara, która poleciała na szybkie auto. Tylko ja i on znamy prawdę, że jesteśmy ze sobą od lat i kiedy zaczynaliśmy się spotykać, on jeździł autobusem.
Dla osób z zewnątrz Rafał jest człowiekiem sukcesu. Dla mnie facetem, który kompleksy leczy w najgorszy możliwy sposób.
Paulina
Zobacz także: LIST: „Mąż wydziela mi po 20 złotych dziennie”