Przed wybuchem pandemii moje małżeństwo wyglądało zupełnie inaczej niż teraz. Byliśmy szczęśliwi i nie kłóciliśmy się z byle powodu. Teraz awantury wybuchają bardzo często. Mateusz dodałby tutaj na pewno, że z mojej winy, bo ciągle prowokuję go do zazdrości.
Przed pandemią taki nie był. Mieliśmy do siebie zaufanie, szanowaliśmy się. Wszystko się zmieniło po tym, kiedy ja wróciłam do w miarę normalnego trybu pracy i codziennie jeździłam do biura, a jego firma przeszła całkowicie na pracę zdalną i tak zostało do dzisiaj. Mateusz pracuje z domu i ma chyba za dużo czasu na myślenie. Wydaje mu się, że kiedy jestem w biurze, flirtuję tam z kim popadnie. To oczywiście bzdura.
Jest zazdrosny o wszystkich mężczyzn z mojej firmy. Nieważne, czy młody, czy stary, gruby, czy chudy, żonaty czy singiel. Każdy może być moim potencjalnym kochankiem.
Zobacz także: LIST: „Mój partner jest chodzącym ideałem, a ja jestem nim znudzona. Sama siebie nie rozumiem…”
Zdarza się, że w czasie pracy Mateusz dzwoni do mnie na Messengerze tylko po to, żeby na połączeniu video sprawdzić, czy siedzę przy biurku, a nie w hotelu z jakimś współpracownikiem. Do domu muszę wracać punktualnie. Każda minuta spóźnienia równa się całowaniu i obłapywaniu z innymi.
Wiem, jak to wszystko brzmi. Potwornie. Najgorsze jest to, że Mateusz naprawdę nie był wcześniej tak chorobliwie zazdrosny. Wyszłam za wspaniałego, czułego faceta, a teraz mam u boku zazdrośnika, który niszczy we mnie całą radość życia. Czasem łapię się na myśleniu, że może zacznę go zdradzać naprawdę. Wtedy przynajmniej będę wiedzieć, że te wszystkie awantury mają jakieś uzasadnienie.
Dorota