Dwa tygodnie temu padła konkretna diagnoza – syn urodzi się z zespołem Downa i wadą serca. Będzie wymagał ciężkiej operacji i to jak najszybciej. Jeśli przeżyje, to wiadomo, jak będzie wyglądało nasze życie. Ciągła walka i troska, które nigdy się nie skończą. On mentalnie i psychicznie nigdy nie dorośnie. Wiem, że rzadko mówi się o tym tak wprost, ale wydaje mi się, że to zbyt duży ciężar dla mnie.
Kobiety w podobnej sytuacji dzielą się na te, które siedzą cicho, zapisują się na aborcję i starają się zapomnieć o sprawie. Albo takie, które od razu się sprzeciwiają i robią z siebie bohaterki. W tym też jestem nieco inna. Chcę wykrzyczeć głośno, czego się boję.
A boję się cholernie, bo to jest wyrok nie tylko na dziecko, ale całą naszą rodzinę. Narodziny mają być początkiem, a ja nie widzę światełka w tunelu.
Zobacz także: LIST: „Jestem przed 30-tką i żyję na garnuszku u rodziców. Inaczej się nie da!”
Boję się tego, że nie podołam opiece nad nim i oszaleję z powodu frustracji.
Boję się, że po rezygnacji z pracy, co wydaje się konieczne, przestanę być podmiotem, a stanę się przedmiotem.
Boję się, że wielu ludzi się od nas odsunie.
Boję się, że to zniszczy moje uczucie do męża. Będziemy razem tylko dlatego, że tak wypada.
Boję się, że nie podołamy finansowo i przez całe życie trzeba będzie żebrać o zasiłki.
Boję się, że syn urodzi się z bardzo ciężką odmianą tej choroby i nie będzie z nim żadnego kontaktu.
Boję się, że ludzie przestaną widzieć we mnie człowieka, a wyłącznie cierpiącą matkę.
Boję się, co się z nim stanie, jeśli uda się wyleczyć serce i dożyje starości. Kto się nim zajmie?
Boję się, że nasze życie nie będzie wcale wypełnione radością, ale koszmarnym smutkiem, którego nigdy nie uda nam się pozbyć.
Boję się, że wcale nie jestem taką bohaterką i zwyczajnie mnie to przerośnie.
Mąż mówi, że to błogosławieństwo i najważniejszy test w naszym życiu. Powinniśmy go zaliczyć, zamiast się poddawać. Brzmi wspaniale, ale rzeczywistość jest nieco bardziej skomplikowana. Ja widzę w tym koniec świata…
Anonim
Zobacz także: LIST: „Mam ochotę wyemigrować z tego chorego kraju”