Poznałam Izę 5 lat temu w poprzedniej firmie, w której razem pracowałyśmy. To miła osoba, zawsze chętna do pomocy czy rozmowy. Nasze relacje raczej nie przenosiły się jednak poza pracę. W firmie lubiłyśmy wypić razem kawę, czy pogadać o bieżących sprawach i to by było na tyle.
Dwa lata temu zmieniłam pracę i nasz kontakt siłą rzeczy się rozluźnił, tak jak z pozostałymi osobami z tamtej firmy. We wrześniu spotkałyśmy się jednak przypadkiem w sklepie. Wtedy okazało się, że mieszkamy na tym samym osiedlu. Ona wprowadziła się niedawno, bo kupiła tutaj mieszkanie.
Zobacz także: LIST: „Mam ochotę wyemigrować z tego chorego kraju”
Na początku się ucieszyłam, że będę miała z kim wyjść od czasu do czasu na kawę, czy do kina. Nie sądziłam jednak, że ona będzie się chciała spotykać codziennie. Od poniedziałku do niedzieli. Co weekend wprasza się do mnie na herbatę i chyba stało się to już dla niej tradycją, że nadchodzi sobota, a ona pojawia się w moich drzwiach. Codziennie pisze do mnie lub dzwoni, że akurat idzie do sklepu i czy mam ochotę iść z nią lub czy ma mi coś kupić i przynieść. Z jednej strony to bardzo miłe, ale z drugiej już nieco męczące. Mogę się z nią spotkać raz na jakiś czas, ale codzienne spotkania to dla mnie przesada.
Ona nie ma teraz faceta i ja również nie mam. To jednak nie powód, żeby wypełniać sobie nawzajem czas. Ja lubię pobyć w samotności i nie chcę czuć się nieswojo na moim własnym osiedlu. Teraz to wygląda tak, że wychodzę z bloku i rozglądam się, czy ona akurat nie wychodzi ze swojej klatki. Czysty absurd.
Kompletnie nie wiem, jak z nią porozmawiać, bo nie jestem dobra w takich sprawach. Najchętniej powiedziałabym jej dobitnie, żebyśmy nieco ograniczyły kontakty, ale po prostu tak nie umiem. To dobra dziewczyna, nic złego mi nie zrobiła, więc nie chcę, żeby było jej przykro.
Proszę Was o sugestie, jak nieco rozluźnić z nią kontakt bez sprawiania jej przykrości.
Magda
Zobacz także: LIST: „Przyjaciółka dała kosza facetowi z powodu jego imienia. Kompletnie tego nie rozumiem!”