Przeczytałam właśnie raport, że młodzi w Europie siedzą rodzicom na głowach. Ani się nie uczą, ani nie pracują, tylko żerują na biednych staruszkach.
Czy ktoś w ogóle się zastanawia, skąd to się bierze? Nie wydaje mi się, że spoczęliśmy na laurach i nic nam się nie chce. Jak patrzę po sobie i moich znajomych, to jest na odwrót. Wszyscy marzymy o tym, żeby coś osiągnąć, ale po prostu nie ma takiej możliwości. Jak słyszę, że w krajach skandynawskich młodzież się usamodzielnia zaraz po 18. urodzinach, to chyba coś jest dla mnie niezrozumiałe.
Przecież tam jest praca dla każdego, wszyscy świetnie sobie radzą finansowo i system nikomu nie da zginąć. W Polsce nawet po studiach czeka bezrobocie, a w najlepszym wypadku śmieciówka i najniższa krajowa.
Tak samo było w moim przypadku. Plany miałam bardzo ambitne, bo poszłam na wymarzone studia, a po godzinach robiłam kursy. Tylko co mi z tego, skoro według pracodawców kwalifikacje to przede wszystkim doświadczenie, a nie wykształcenie? Możesz być po Harvardzie, ale jak CV puste, to nic z tego. Nikt nie pomyślał o stażach z prawdziwego zdarzenia.
Zobacz także: Mnie i męża łączy już tylko kredyt
Dają nam papier z wyższym wykształceniem i tyle. Więcej nie można oczekiwać. Żadnego wsparcia. Jeszcze potem są pretensje, że państwo tyle wydało na moją edukację, a ja nic nie osiągnęłam. Niby jak mam to zrobić? Z magistrem i po szkoleniach mogłam przebierać w ofertach… telemarketingu.
Wylądowałam wreszcie w małej firmie na najniższym stanowisku i za głodową pensję. Jak mam się usamodzielnić?
Według niektórych to takie proste. Jak pracujesz, to wystarczy wynająć mieszkanie. Ciekawa jestem za co… Zarabiam trochę ponad 2 tysiące złotych na rękę. Byłoby mnie stać na wynajem, ale na nic więcej! Ciekawe za co mam żyć, jeść, ubierać się, spełniać swoje podstawowe potrzeby.
Nawet gdybym miała chłopaka, który zarabiałby podobnie, to co można zrobić za 4 tysiące? Połowa na mieszkanie i utrzymaj za to 2 osoby. Nie wiem. Jakbym nie liczyła, to wychodzi na to, że musiałabym zarabiać o wiele więcej. To już nie są czasy, że ktoś komuś daje lokum. Moich rodziców nie stać na to, żeby mi potem pomagać.
Mieszkam z nimi, bo oszczędzam, a nie dlatego, że jestem leniwa. Chętnie bym dbała o własny kąt, ale w tym kraju to niemożliwe.
Emilia
Zobacz także: LIST: „Cieszę się, że jestem na utrzymaniu męża”