Jestem studentką i planuję wyprowadzić się z rodzinnego domu. Panują w nim określone reguły: nie mogę zapraszać chłopaka na noc, ani on nie może zamieszkać tu przed naszym ślubem. Ja to rozumiem, bo przecież to własność moich rodziców.
Jest mi jednak przykro, bo za każdym razem, gdy nie nocuję w domu, po powrocie spotykam się z ich karcącymi spojrzeniami. Wydaje mi się, że myślą, że jako kobieta się nie szanuję. Martwią się też, co powiedzieć sąsiadom czy znajomym...
Zobacz również: Mam 29 lat i wciąż mieszkam z rodzicami. Ciągle słyszę, że jestem niezaradna
Nasz związek nie jest żadnym skandalem, dzielą nas dwa lata różnicy (on jest starszy) i spotykamy się już ponad osiem miesięcy. To pierwsza relacja, o której myślę poważnie.
Planujemy zamieszkać razem w jego mieszkaniu, ale nie wyobrażam sobie, jak mam ogłosić to mamie i tacie. Jestem pewna, że skończyłoby się to wielką awanturą. A ja nie chcę tracić z nimi kontaktu.
Poza tym, przecież przed ślubem trzeba ze sobą zamieszkać! Zobaczyć, czy się dogadujemy, potrafimy dzielić obowiązki, iść na kompromisy czy zwyczajnie spędzać ze sobą tyle czasu.
Zobacz również: Czy wprowadzić się ponownie do rodziców? Mam 33 lata…
Nie chcę dłużej żyć w stresie, aby oni mogli być zadowoleni. Tylko nie mam pojęcia, jak to ubrać w słowa. Wydaje mi się, że nigdy nie nadejdzie odpowiedzi moment na rozmowę.
Mam w takim razie zostać w domu aż do ślubu, czy jednak postawić się i zacząć nowe życie? Co byście zrobiły na moim miejscu?
Agata