Jestem 30-letnią kobietą, która przez ponad cztery lata walczyła, aby uwolnić się z toksycznego związku. Ta trudna relacja sprawiła, że posypały się moje plany zawodowe i finansowe, a do tego poczucie wartości spadło do zera. Odizolowałam się od przyjaciół, bardzo długo zajęło mi dojście do siebie. Za priorytet uznałam zadbanie o siebie i poprawę własnej samooceny.
Zobacz również: LIST: „Zaczynam wątpić w instytucję małżeństwa. Czy ślub daje w ogóle jakieś korzyści?”
Myślałam, że ta decyzja będzie przełomowa i od tej pory wszystko zacznie jakoś się układać. Że najgorsze mam już za sobą. Liczyłam na wsparcie i zrozumienie otoczenia. Tymczasem mocno się rozczarowałam.
Powoli odnawiałam kontakty z rodziną i znajomymi. Rzuciłam się również w wir robienia kariery, aby zająć czymś swoje myśli. Pracowałam nad swoimi emocjami, żeby przypadkiem znowu nie wpakować się w szkodliwy związek.
Myślałam, że z czasem stałam się silniejsza i niezależna. Ale szybko okazało się, że ludzie wokół mnie mają zupełnie inne priorytety. Dzieci, rodzina, kredyt na mieszkanie i te argumenty o "tykającej bombie zegarowej" przytaczane przy każdej możliwej okazji... Oczywiście jako dobra rada, bo przecież tak się o mnie martwią.
Zaczęłam tęsknić za tym okresem, kiedy jednak żyłam w izolacji i nie musiałam słuchać tych moralnych wywodów. Nie tylko od bliskich, ale nawet przypadkowych osób czy pracowników.
Proces przeorganizowana na nowo mojego życia zabrał mi naprawdę sporo energii. Uznałam, że to mój osobisty sukces. Ale co z tego, skoro efekty nie są widoczne gołym okiem dla innych. Nie powinnam przejmować się opinią osób trzecich, ale jak żyć z tak ogromną presją ze strony otoczenia?
Podczas rozmów wielokrotnie ostrzegano mnie przed ciążą geriatyczną po 34 roku życia! Mam wrażenie, że te naciski sugerują, abyśmy związały się z nieodpowiednią osobą. Ja jeszcze takiej nie spotkałam, pracuję nad tym i nigdy nie mówiłam, że nie zamierzam mieć dzieci.
Jestem ciekawa, dlaczego mężczyźni nie są adresatami tego typu pytań. Mam dosyć wywoływania u mnie poczucia winy i ciągłych ocen. Moja prośba jest następująca: Przestańcie myśleć, że możecie bezkarnie kontrolować życie kobiet. Nie wszyscy mają na nie identyczny pomysł i nawet nie wiecie, co przeszła osoba, do której kierujecie swoje wścibskie komentarze pod pretekstem sztucznej troski.
Takie pytania mogą wywoływać niepokój, stres, a nawet psychiczny ból. Nie macie pojęcia, przez co mogą przechodzić singielki. Błagam, niech każdy wreszcie zajmie się sobą. A kobiety niech przestaną wiecznie się porównywać. Porównujmy się tylko do siebie z wczoraj.
Matylda
Zobacz również: „Moje dziecko choruje, ale boję się stracić pracę. W przedszkolu słyszę, że jestem skrajnie nieodpowiedzialna”