Pandemia koronawirusa dla wielu osób okazała się idealną okazją do zrealizowania planów związanych z kwestią zamieszkania. Polacy ruszyli do sklepów budowlanych i zaczęli urządzać remonty, wielu z nas podjęło też decyzję o wyprowadzce z dotychczasowego miejsca zamieszkania, które zajęli nowi lokatorzy.
Zobacz również: „Podczas kwarantanny moi sąsiedzi robią gruntowny remont. Czy mogę gdzieś to zgłosić?”
Te sytuacje często w negatywny sposób odbiły się na relacjach międzysąsiedzkich. Podczas gdy jedni dzień w dzień przeprowadzali remont, inni każdego dnia byli budzeni przez hałas związany ze skuwaniem płytek czy wierceniem. W wielu przypadkach przed tymi niewygodami nie było dokąd uciec, bo wiele osób przeszło na pracę zdalną.
Przeprowadzki oznaczają też rotację lokatorów. Może się okazać, że w miejsce bezproblemowych i cichych sąsiadów pojawia się ich zupełne przeciwieństwo. Taka historia przydarzyła się Pauli, która od paru dni dzieli ścianę z parą z dwójką małych dzieci. Odkąd nowa rodzina pojawiła się w jej bloku nie jest w stanie wytrzymać w hałasie, który dobiega z mieszkania obok.
Fot. iStock
"Parę miesięcy temu moi sąsiedzi zza ściany postanowili się wyprowadzić. Nie nawiązałam z nimi bliższej relacji i raczej nie wchodziliśmy sobie w drogę. Znałam ich tylko z widzenia i “na dzień dobry”, wiedziałam, że mają kilkuletnią córeczkę. Dziecko czasami trochę hałasowało, ale na ogół sąsiedzi nie sprawiali problemów i nigdy nie musiałam interweniować u nich w sprawie ciszy.
Niestety tydzień temu wszystko się zmieniło. W miejsce moich dotychczasowych sąsiadów wprowadziło się młode małżeństwo z dwójką małych dzieci w wieku przedszkolnym. Od tamtego czasu dzień w dzień budzi mnie rumor zza ściany. Dzieci zaczynają dzień ok. 7 rano – wtedy zaczyna się nieznośne bieganie i tupanie, wrzaski, przesuwanie mebli, a od czasu do czasu także płacz. Ani razu nie słyszałam, żeby rodzice zwrócili na to uwagę.
Nie lepiej jest, kiedy rodzina wychodzi z domu. Dzieciaki zawsze biorą ze sobą hulajnogi i tuż po przekroczeniu domu zaczynają jeździć po całym korytarzu, wołając do siebie. Czasem mija dobrych parę minut, zanim rodzice wreszcie do nich dołączą i wszyscy razem wyjdą z budynku. Sytuacja poprawia się na parę godzin, kiedy dzieciaki są w przedszkolu, ale po powrocie do domu ok. 18 cały cyrk zaczyna się na nowo. Tupanie i wrzaski są nie do zniesienia. Sytuacja przeważnie trwa do godziny 22, a następnego dnia o 7 – znowu to samo.
Do tej pory próbowałam ignorować tę sytuację i miałam nadzieję, że rodzice zaczną reagować na zachowanie swoich dzieci. Jednak po tygodniu według dokładnie tego samego scenariusza widzę, że raczej się na to nie zapowiada. Chciałabym zwrócić sąsiadom uwagę na tę sytuację w uprzejmy sposób. Nie zależy mi na tym, aby iść z nimi na wojnę i czepiać się dzieci, ale uświadomić im, że mieszkając w bloku takie hałasy bardzo się niosą i czasami naprawdę trudno to wytrzymać. Jak mogę porozmawiać z sąsiadami aby ich nie urazić, a jednocześnie zmienić tę sytuację i wypracować jakiś kompromis?"
Paula, 31 lat
Zobacz również: LIST: „Mieszkam naprzeciwko przedszkola. Ten hałas nie daje mi żyć”