Wiem, że nie jestem rekordzistką, ale i tak spędziłam w rodzinnym domu bardzo dużo czasu. Strasznie zazdrościłam znajomym, którym udało się wcześniej wyprowadzić. Niektórzy wyjechali na studia, inni poszli na swoje tuż po nich. Ja czekałam prawie do trzydziestki, bo właśnie tyle lat skończę już w czerwcu.
Zobacz również: Masz tyle lat i nadal mieszkasz z rodzicami? To nie wróży zbyt dobrze
Czy chciałam wcześniej? Jasne. Ale okoliczności zupełnie temu nie sprzyjały. Było mi dobrze z rodzicami, samej nie było mnie stać na własne mieszkanie, a nie bardzo miałam z kim. Teraz to się na szczęście zmieniło i w tygodniu między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem przeniosłam się z chłopakiem do wynajmowanego lokum.
Odżyłam, a równocześnie trochę się zawiodłam.
Rodzice nie wierzyli, że kiedykolwiek ich opuszczę. Jak im powiedziałam o swoich planach, wtedy było im chyba trochę przykro. No, ale wreszcie zrozumieli, że tak trzeba. Wspierali mnie w moich dążeniach. Tata służył jako kierowca, gdy trzeba było oglądać mieszkania i załatwiać inne sprawy. Mama zaczęła kupować jakieś drobnostki do mojego nowego domu.
Poczułam ich troskę i zrozumienie, więc na pewno było łatwiej. Mimo wszystko jestem jedynaczką, dlatego mogli być w szoku. Razem ze mną zamknęli pewien etat życia. Myślałam naiwnie, że zaangażują się jeszcze bardziej i pomogą także w bardziej praktyczny sposób.
Teraz każdy grosz się liczy.
Zobacz również: LIST: „Rodzice bez pytania likwidują mój pokój. Wyprowadziłam się zaledwie 2 lata temu”
Nie wiem, z czego to do końca wynika, ale ostatecznie zostałam ze wszystkim sama. Nie licząc oczywiście chłopaka. Rodzice nie poczuli się do obowiązku, żeby wesprzeć nas finansowo w tym trudnym momencie. Nie mówię o wielkich kwotach, ale jednak trzeba było wpłacić sporą kaucję, kupić kilka mebli, podpiąć internet, wymienić telewizor.
Z opowieści koleżanek wiem, że większość z nich dostało coś na start. Mama z tatą zupełnie zignorowali temat i jeśli pomagali w przeprowadzce, to w zupełnie inny sposób. Oczywiście jestem wdzięczna za logistyczne ogarnięcie tematu, kilka garnków czy ściereczek, ale tak: liczyłam na więcej.
To chyba normalne?
Na ich miejscu nie pozwoliłabym, żeby moje jedyne dziecko wyfrunęło z gniazda z pustymi rękami. Jestem dorosła, sama podjęłam decyzję i muszę brać odpowiedzialność za swoje wybory, jednak liczą się gesty. Na pewno byłoby mi łatwiej z jakąś fajną kwotą na dobry początek. Tym bardziej, że ich na to stać.
Efekt? Od kilku dni urządzamy się z chłopakiem w nowej rzeczywistości, ale finansowo jesteśmy zupełnie wykończeni. Pojawiło się mnóstwo dodatkowych wydatków, których człowiek nie może przewidzieć Gdyby nie pomoc jego rodziny, to pewnie musielibyśmy zweryfikować swoje plany.
Brzydko mówiąc, moi rodzice olali temat, a tego się po nich nie spodziewałam. Jest mi przykro.
Marta
Zobacz również: „Z rodzicami najlepiej”. Aż tylu młodych Polaków nie wyprowadziło się jeszcze z domu