Staram się nie użalać, chociaż życie nigdy mnie nie rozpieszczało. Pochodzę ze średniej miejscowości, a w życiu nigdy się nie przelewało. Mama zawsze pracowała w sklepie, a tata fizycznie. W sumie jest nas szóstka, bo mam troje młodszego rodzeństwa. Trzeba się było bardzo postarać, żeby cokolwiek osiągnąć.
Zobacz również: LIST: „Dostałam okropne mieszkanie socjalne. Nie wychowam dzieci w takich warunkach”
Moim największym skarbem jest mąż i synek. Aktualnie nie jestem nigdzie zatrudniona, ale w przyszłym roku mam nadzieję coś z tym zrobić. Zajmuję się domem, ale to nie oznacza, że zatraciłam swoją kobiecość. Są też zaufani przyjaciele - ci sami od wielu lat i w dość podobnej sytuacji.
Do jednej koleżanki los się jednak uśmiechnął.
Poznała chłopaka, który pochodzi ze znanej w naszych okolicach rodziny. Mają sporo biznesów i na pewno nie brakuje im do pierwszego. Naprawdę cieszę się jej szczęściem, bo wreszcie niczego jej nie brakuje. Wybudowali dom, zmieniają samochody, wyjeżdżają na wakacje. Mają fajne życie i to widać z daleka.
Choćby po tym, jak ona wygląda. Dziewczyny z miejscowości ubierają się raczej w byle co, a luksusem jest dla nas podkład za 30 zł. Ona regularnie jeździ do miasta albo kupuje przez internet. Trudno dwa razy zobaczyć ją w tym samym ubraniu, a make-up ma zawsze idealny.
Mówię o tym z podziwem.
Zobacz również: LIST: „Partner nie pomaga mi finansowo przy wychowaniu dziecka z poprzedniego związku”
A trochę także z zazdrością, bo ona doskonale zna moją sytuację. Wciąż się spotykamy, ona bywa w moim domu, a ja u niej. Często czuję się zawstydzona, bo ma wszystko. Mój ostatni zakup to jeansy kilka miesięcy temu. Dałam za nie chyba 49 zł i strasznie się cieszyłam. Jak człowiek musi liczyć każdy grosz, to najpierw oszczędza na sobie.
O co mi chodzi? Ona chyba nie chce tego widzieć. Gdyby dostrzegła, wtedy może od czasu do czasu mogłaby się czymś podzielić. Tym bardziej, że kupuje tony ubrań i kosmetyków. Większość zakłada raz albo nie zużywa do końca. Co jej szkodzi, żeby oddać coś niepotrzebnego? Jakoś sama jeszcze na to nie wpadła.
Nie oczekuję, że będzie mi kupowała nowe rzeczy, bo każdy ma swoje życie. Ale jak widzę te marnujące się hałdy ciuchów i pełne szuflady rzeczy, które zaraz się przeterminują - robi mi się przykro. Ja miałabym z tego użytek. Cieszyłabym się i byłabym wdzięczna. Dlaczego ona tego nie zaproponowała? Ani razu.
Kiedyś sama była w mojej sytuacji i doskonale wie, jak to jest chodzić ciągle w tym samym i oszczędzać na kosmetykach, żeby starczyły na dłużej. Przynajmniej zrobiłaby sobie więcej miejsca na kolejne przedmioty, bo wydawać pieniędzy nie przestanie. I dobrze, skoro ją na to stać.
Tylko dlaczego w tym wszystkim zapomina o mnie? Od przyjaciółki oczekiwałabym czegoś więcej.
Aneta
Zobacz również: LIST: „Jesteśmy razem od 3 lat, a ja nie mam dostępu do jego konta. Trochę to dziwne”