Każdy rodzic ma własny pomysł na wychowanie swojego dziecka i uważam, że ani bliscy, ani przyjaciele nie powinni się do tego wtrącać. W domach panują różne zasady. Czy komentowanie i krytykowanie ich nie jest odrobinę nie na miejscu?
Pomijając już najbliższą rodzinę, nie rozumiem, dlaczego w kwestii reakcji i zachowania mojej córki wypowiadają się zupełnie obce osoby.
Zobacz również: Czy naprawdę musimy słuchać krzyku obcych dzieci?
Dziecko ma prawo odczuwać emocje i kiedy nagle w sklepie zacznie zanosić się płaczem, nie mogę mu tego zabronić, tylko dlatego, że "panią w kolejce boli głowa". Przecież to tylko mała dziewczynka!
Rozumiem, jeśli sprawy zaszłyby za daleko i moja córka uderzyłaby kolegę w piaskownicy, albo ukradła coś drugiej osobie. Ale nic takiego się nie dzieje.
Dzieci mają to do siebie, że biegają, cieszą się, krzyczą. Mają wyrażać siebie tylko i wyłącznie w domowym zaciszu? Każdy z nas kiedyś przez to przechodził, więc oczekuję odrobinę dystansu i empatii. I tak mam już wystarczająco problemów jako matka.
Niech przechodnie silą się na takie komentarze, kiedy są świadkami przemocy albo zaniedbanego malca. W dodatku powinni kierować ewentualne "uwagi" do opiekunów, a nie do samego malucha!
Moim zdaniem naszej rodzinie należy się odrobina prywatności, a córce prawo do swobodnego zachowania. Nie chcę od małego uczyć jej poczucia winy i chodzenia na paluszkach, bo innym przeszkadzają dźwięki dziecięcej zabawy. I nie ma to nic wspólnego z brakiem kultury osobistej.
Tylko ja mogę porozmawiać ze swoimi dziećmi i czegoś im ewentualnie zakazać. To nie jest rola innych osób. Chcę zaznaczyć tę granicę i wcale nie idzie to w parze z rozpieszczaniem potomstwa.
Czy inne mamy mają podobny pogląd? Bo czasem mam wrażenie, że jestem jedyna.
Klara
Zobacz również: LIST: „Obca kobieta upomniała mnie, bo dałam klapsa dziecku”