Szczerze współczuję wszystkim tegorocznym maturzystom. Najedli się sporo nerwów, bo przez wiele tygodni żyli w niepewności. Najpierw mówiono im, że termin egzaminów nie ulegnie zmianie, później wszystko przesunięto. Włącznie z rekrutacją, więc mogli zapomnieć o najdłuższych wakacjach w życiu.
Zobacz również: LIST: „Żałuję, że zorganizowałam wesele w czasie pandemii. Mało gości = mało w kopertach”
Niektórzy twierdzą, że to nic takiego. Jeśli masz odpowiednią wiedzę, wtedy data jest bez znaczenia. Ale naprawdę - spróbujcie postawić się w ich sytuacji. Przygotowujesz się przez kilka lat i w ostatniej chwili zmieniają się reguły gry. Ja bym się załamała, dlatego mam nadzieję, że rocznik 2021 nie będzie musiał przez to przechodzić.
Już teraz jednak wiadomo, że wcale nie będziemy mieli lepiej.
Oni przynajmniej mieli studniówkę z prawdziwego zdarzenia. A my? W niektórych szkołach nadal nic nie wiadomo, a w innych już teraz wszystko zostało odwołane. Pech chciał, że w mojej też. Dyrektorka ewidentnie chciała mieć problem z głowy, więc zarządziła: dla zdrowia warto zrezygnować nawet z najpiękniejszej tradycji.
Dosłownie tak powiedziała, a ja nie mogę się z tym pogodzić. Według mnie trochę się pospieszyła. Można było obserwować sytuację nawet przez kolejne 2 miesiące, skoro zabawa miała odbyć się dopiero w połowie stycznia. Do tego czasu sytuacja może się uspokoić, a wtedy zostaniemy na lodzie.
Co to za matura bez studniówki?
Zobacz również: Studniówkowe zakazy, których nie musisz przestrzegać. „Szkoły łamią prawo”
Nie rozumiem tego tym bardziej, że dziś mamy po kilka tysięcy przypadków zakażeń dziennie, a wesela i tak się odbywają. Co prawda z pewnymi ograniczeniami, ale dokładnie to samo można było zrobić z balem absolwentów. Trzeba jednak chcieć, a nie ulegać histerii. Szkoda tylko, że kosztem uczniów, którzy niczemu nie zawinili.
My chcemy żyć normalnie. Doskonale rozumiem sytuację i też uważam, że warto dmuchać na zimne, ale z głową. Trzeba było trzymać się ustalonego terminu do samego końca. Jak się nie uda, to trudno. Ale gdyby była możliwość zabawy, wtedy chociaż mielibyśmy wybór.
W niczym nie jesteśmy gorsi od weselników. Ten rozdźwięk uważam za największy absurd.
Przecież jest rozwiązanie. Nawet na studniówce można przestrzegać limitów. Zamiast zbierać wszystkich w jednym miejscu, mogliśmy podzielić imprezę na klasy. Wtedy z osobami towarzyszącymi będzie nas po kilkadziesiąt osób. Tak jak na ślubach. U dyrekcji i nauczycieli nie widzę jednak takiej woli.
Życie składa się z małych wspomnień, a jak można podejść do matury i nie być na studniówce? Mnie się to w głowie nie mieści. Nie po to poszłam do liceum, żeby mnie takie rzeczy omijały. Nawet w najtrudniejszych czasach uczniowie mogli świętować. Nam została już tylko nauka, co uważam za zwyczajnie niesprawiedliwe.
Jak tak dalej pójdzie, to sami coś sobie zorganizujemy. Studniówka musi być! Ja już nawet kupiłam sukienkę.
Paula
Zobacz również: LIST: „Na wesele zaproszę gości bez osób towarzyszących. To zbędny wydatek”