Tak naprawdę nigdy nie przypuszczałam, że znajdę się w podobnej sytuacji. Nie planowaliśmy tego i w naszym przypadku nie jest to kwestia wiary. Uważamy się za katolików, ale nie stracilibyśmy do siebie szacunku, gdybyśmy zrobili to wcześniej. Wszystko wyszło bardzo spontanicznie.
Zobacz również: Dokładnie tylu partnerów warto mieć przed ślubem. Naukowcy podali konkretną liczbę
Niewiele o tym rozmawialiśmy. Po prostu przed ślubem mieliśmy inne sprawy na głowie. Chcieliśmy się dobrze poznać - niekoniecznie fizycznie. Wyszliśmy z założenia, że na to też przyjdzie odpowiedni moment. Schlebiało mi, że chłopak, a później narzeczony nie nalegał tak jak inni w przeszłości.
Znalazłam pokrewną duszę i oboje chcieliśmy tego samego. Nadal czekamy.
We wrześniu obchodziliśmy pierwszą rocznicę naszego małżeństwa i tak naprawdę niewiele się pod tym względem zmieniło. Noc poślubna nie była przełomem. Podobnie jak 365 kolejnych nocy spędzonych obok siebie. Kończyło się na podchodach, ale za każdym razem dochodziliśmy do wniosku, że może innym razem.
Z czego to wynika? Nie chodzi już o żadne zasady, bo od dawna możemy to robić legalnie i po bożemu. Raczej też nie o strach, chociaż przyznam, że trochę się stresuję na samą myśl. Na razie jakoś się nie złożyło i tylko tyle jestem w stanie na ten temat powiedzieć.
Żyję w białym związku, którego nigdy nie planowałam i jest mi z tym całkiem dobrze.
Zobacz również: Chciała stracić cnotę w czasie nocy poślubnej. Nic nie poszło zgodnie z planem
Nie zarzekam się, że tak już zostanie. Kiedy najdzie nas ogromna ochota, wtedy na pewno spróbujemy. Chyba jednak mamy podobny temperament. A raczej brak - jak powiedzieliby niektórzy. Dla nas rozmowa, obcowanie ze sobą i wzajemna troska to także sprawy intymne. Po prostu realizujemy się w inny sposób.
Pewnie sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, gdybyśmy mieli ciśnienie na punkcie potomstwa. Ale do tego też nam się nie spieszy. Jak się przydarzy, to pewnie odnajdziemy się w nowej roli. A jeśli nie, wtedy też będziemy szczęśliwi tylko we dwoje. Brzmi dziwnie, prawda?
U moich znajomych wygląda to zupełnie inaczej. Przyznam jednak, że fajnie tak żyć po swojemu nie oglądając się na innych.
Osoby z zewnątrz pewnie od razu by stwierdziły, że potrzebujemy pomocy specjalisty, bo to nie jest normalne. Ale kto to ustala? Jesteśmy dorosłymi ludźmi, którzy podejmują wybory. Świadomie i na dodatek wspólnie. To chyba najlepszy dowód, że naprawdę jesteśmy dopasowani, a nasza miłość to nie żart.
Nie chwalę się, ani tym bardziej nie żalę. Chciałam tylko dać znać, że jesteśmy. Żyjemy po swojemu i jest nam bardzo dobrze. Może kogoś to zmobilizuje, by wsłuchać się we własne potrzeby. Nie patrzeć na konwenanse i to, co wyprawiają inni ludzie.
Znam wiele dziewczyn, które uległy presji albo szantażowi emocjonalnemu ze strony faceta. Dały sobie wmówić, że istnieje coś takiego jak obowiązek małżeński. To bzdura i jestem na to najlepszym dowodem.
Aneta
Zobacz również: Chciała zachować dziewictwo do ślubu. Niewiarygodne, co zrobił jej chłopak