Lubicie, kiedy ktoś sugeruje, jak powinniście żyć? Ja też nie za bardzo. Ale z jednym wyjątkiem, bo kiedy doradza mi najbliższa rodzina, wtedy biorę to pod uwagę. Nawet jeśli początkowo coś mi w tym nie pasuje, to przecież oni chcą dla mnie jak najlepiej. Czasami przydaje się opinia kogoś z zewnątrz.
Zobacz również: LIST: „Wolę kupić psa, niż rodzić dziecko. Bardziej rozczula mnie słodki mops niż zapłakany bobas”
I wyłącznie dlatego, jak powiedzą niektórzy, mam czelność mieszać się w sprawy mojej siostry. Robię to wyłącznie z troski. Poza tym, z kim miałabym szczerze rozmawiać, jeśli nie z nią? Znamy się od urodzenia, mamy tych samych rodziców i nawet jeśli w dzieciństwie się sprzeczałyśmy, to łączy nas ogromna miłość. Skoczyłabym za nią w ogień.
W drugą stronę działa to dokładnie tak samo.
Jest ode mnie młodsza, ale tylko o 2 lata, więc to praktycznie żadna różnica. Ogólnie wszystko robimy mniej więcej w tym samym tempie. Pierwszego poważnego chłopaka miałam w klasie maturalnej - ona też. Studiowałam na politechnice - ona poszła w moje ślady. Obie zaręczyłyśmy się po takim samym czasie związku. Tylko jedna rzecz się nie zgadza.
Ślub wzięłam już prawie 5 lat temu i mam 3-letniego synka. Ona dzieci się nie doczekała, chociaż według mnie to naturalna kolej rzeczy. Tym bardziej, że widzi na moim przykładzie, jak cudownie być mamą. Wszystkie próby rozmowy na ten temat prowadzą donikąd. Urywa wątek, bo podobno nie wie czego chce.
Namawiam ją, żeby wreszcie się zdecydowała i robię to z dobrego serca.
Zobacz również: „Na moim osiedlu jest więcej buldogów francuskich niż dzieci. Same jałowe związki”
Nie powiem złego słowa o jej małżeństwie, bo naprawdę fajnie się dobrali. Z daleka jednak widać, że czegoś w tym wszystkim brakuje. Ciągle tylko dom i praca, a raz na rok tygodniowe wakacje. Coraz częściej wychodzą jakieś nieporozumienia, bo są skazani wyłącznie na siebie. Jestem pewna, że potomstwo dobrze by im zrobiło.
Wiem to na własnym przykładzie, bo w momencie pojawienia się syna nasz związek bardzo się wzmocnił. Tak naprawdę dopiero wtedy poczuliśmy, że jesteśmy prawdziwym małżeństwem i żyjemy na 100 procent. Jasne, że zdarzają się trudniejsze momenty, ale posiadanie pełnej rodziny to ogromny dar.
Mam wrażenie, że ona to rozumie. A jednak cały czas zwleka.
Jako koleżanka nie odważyłabym się wiercić dziury w jej brzuchu. Siostrze chyba trochę więcej wypada i postanowiłam to wykorzystać. Szczerze mówiąc - ku uciesze mamy, która też zaczyna się o nią martwić. Można powiedzieć, że mobilizuję ich oboje do działania. Zwłaszcza że naprawdę nadają się do tej roli i byliby wspaniałymi rodzicami.
Ludzie są różni, ale znam ich dobrze. W bezdzietnym małżeństwie nigdy nie będą do końca szczęśliwi. Zdarzają się takie pary, jednak to nie oni. Dlatego ciągle gadam, namawiam, tłumaczę i nie spocznę, dopóki ich nie złamię. Bo to nie jest tak, że oni nie chcą. Po prostu na razie się boją i mnożą wymówki, a ja nie mogę na to dłużej patrzeć.
Mam nadzieję, że wreszcie przemówię im do rozsądku. A oni mi za to kiedyś podziękują.
Klaudia
Zobacz również: LIST: „Nie rozumiem koleżanek, które nie chcą mieć dzieci. To nielogiczne”