Sytuacja, o której za chwilę napiszę, miała miejsce ponad pół roku temu. Wcześniej nie miałam jednak siły wracać do tego tematu.
W skrócie: miałam chłopaka, z którym spotykałam się od 4 lat. Mieszkaliśmy razem, spędzaliśmy wspólnie święta z jego lub moją rodziną, jeździliśmy na wakacje, spędzaliśmy czas ze znajomymi lub osobno. Zdrowy związek, bez żadnych patologii. Kłótnie pojawiały się od czasu do czasu, ale zawsze dochodziło do porozumienia. Nie było między nami nudy czy rutyny. Flirtowaliśmy i pomimo stażu związku chodziliśmy na randki. Wśród znajomych uchodziliśmy za parę idealną i szczerze mówiąc ja również nas za taką uważałam.
Wielokrotnie rozmawialiśmy o przyszłości, więc dla niego czy dla mnie nie był to żaden temat tabu. Wiedzieliśmy, że będziemy chcieli kiedyś przeprowadzić się do własnego mieszkania i zrezygnować z wynajmu, założyć rodzinę, mieć dzieci i psy. Wybraliśmy imiona zarówno dla syna, córki, jak i zwierząt. Rozmowy na ten temat nigdy nie peszyły, nie męczyły, ani nie denerwowały mojego chłopaka. Byłam pewna, że oboje chcemy tego samego od życia.
Zobacz także: LIST: „Mój chłopak oświadczył się swojej poprzedniej dziewczynie, a mnie wciąż nie prosi o rękę…”
Kiedy jedna z moich przyjaciółek zadzwoniła do mnie i powiedziała, że mój chłopak rozmawiał z nią na temat oświadczyn, skakałam z radości. Podobno dopytywał, jakie pierścionki mi się podobają i u którego jubilera powinien szukać pierścionka dla mnie. Przegadałyśmy wtedy ponad godzinę, snując plany o tym, że ona będzie moją druhną, że ja będę miała wianek zamiast welonu, i że wesele będzie skromne i z klasą, na maksymalnie 40 osób. Przyjaciółka błagała mnie jednak, żebym nie zdradziła się przed chłopakiem z tym, że znam jego zamiary. Miałam udawać zaskoczenie.
Czekałam miesiąc, potem drugi i ciągle nic się nie działo. Nie prosił mnie o rękę. Zastanawiałam się, kiedy to zrobi, jaką datę wybierze. Ale ciągle nic się nie działo. Zauważyłam jednak, że mój chłopak zaczął się ode mnie oddalać. Stał się małomówny, wycofany, przestaliśmy nawet ze sobą sypiać, bo on ciągle nie był w nastroju. Sądziłam, że to albo problemy w pracy, bo pandemia wszystkim dawała się wtedy we znaki, albo on tak bardzo stresuje się oświadczynami i tym, czy na pewno się zgodzę. Myliłam się. Tak naprawdę chodziło o to, że on chciał ze mną zerwać.
Tamtego wieczoru poprosił, żebym usiadła na kanapie, bo chce ze mną poważnie porozmawiać. Spodziewałam się zaręczyn, naprawdę. Czekałam, aż uklęknie na jedno kolano i włoży mi pierścionek na palec. Zamiast tego usłyszałam, że on chce się rozstać i wyprowadzić. Najlepsze jest to, że stwierdził, że nadal mnie kocha, ale już nie potrafi ze mną być.
Nic z tego nie rozumiałam. Pytałam, czy ma kogoś na boku, czy jest ktoś trzeci. Za każdym razem zaprzeczał. Konkretnego powodu rozstania mi jednak nie podał, dlatego biję się z myślami do dzisiaj, dlaczego tak właściwie to zrobił. Ja nie mam nic na sumieniu. Nie zdradziłam go nigdy, z żadnym innym chłopakiem nie pisałam, ani nie flirtowałam. Mój chłopak był dla mnie wszystkim.
Od kiedy zerwaliśmy i od kiedy się wyprowadził, nie mamy ze sobą żadnego kontaktu. Usunął profile w mediach społecznościowych. Od wspólnych znajomych wiem tylko, że nic mu nie jest, nadal pracuje tam, gdzie poprzednio i podobno z nikim się nie spotyka.
Czy ktoś z was ma pomysł, o co może chodzić? Dlaczego najpierw wypytuje moją przyjaciółkę o pierścionek zaręczynowy, a potem zamiast się oświadczać, tak nagle zrywa? Pomóżcie mi to zrozumieć, bo ja jakoś nie potrafię.
Karolina
Zobacz także: LIST: „Mam 33 lata i zostałam sama. Nie poznam już raczej nikogo wartościowego…”