Jestem w takim wieku, że wokół mnie powinno być mnóstwo dzieci i ciężarnych. Okolice trzydziestki to właśnie ten moment. W najbliższym otoczeniu dzieje się jednak coś dziwnego. Żadnych baby shower, pępkowego i chrzcin. Z mojej paczki urodziła tylko jedna dziewczyna, ale sama przyznaje, że nawet tego nie planowała. No i jeszcze ja się spodziewam.
Zobacz również: Bezdzietnej mężatce puściły nerwy. Tych zdań nie chce już więcej słyszeć
To była w pełni świadoma i bardzo dobrze przemyślana decyzja. Reszta jakoś się przed tym wzbrania, czego zupełnie nie potrafię zrozumieć. Chodzi także o osoby, które od kilku lat są już po ślubie. Problemy z płodnością? Zdarzają się, ale przecież nie u wszystkich. Miał być istny baby boom, a jest posucha.
Próbowałam się dowiedzieć, z czego to wynika i aż mi mowę odjęło.
Zapytałam jedną z drugą, na co tak naprawdę czekają, ale nie usłyszałam żadnego logicznego argumentu. Najczęściej powtarzają: to nie dla mnie, mam jeszcze czas, nie stać mnie, za duża odpowiedzialność, nie mam warunków i tym podobne frazesy, które jestem w stanie obalić w kilka sekund. Bo jak ktoś chce, to naprawdę można ogarnąć temat.
Ale one widocznie nie chcą. Tylko dlaczego? Mam taką teorię, że wynika to przede wszystkim z wygody, a nawet lekkomyślności. Jest im aktualnie dobrze, cenią sobie święty spokój, więc nie pakują się w nieprzespane noce, kolki, pieluchy i wydatki. Przeraża je odpowiedzialność za drugiego człowieka, bo to od nich zależą jego losy.
Mnie trochę przeraża takie myślenie.
Zobacz również: Poruszające wyznanie bezdzietnej singielki. Zdradziła, dlaczego tak naprawdę jest sama
Jeśli wszyscy będą tak skoncentrowani na sobie, to za kilka lat niewiele z nas zostanie. I wcale nie twierdzę, że rodzicielstwo należy postrzegać w kategoriach patriotycznych. Choć to też ma znaczenie, jeśli marzymy o rozwoju naszego kraju. Według mnie posiadanie dzieci to w pewnym sensie zabezpieczenie na przyszłość.
Nie lubię tego powiedzenia o podawaniu szklanki wody na starość, ale trudno odmówić mu słuszności. Bo kto się nami zajmie, kiedy z racji wieku nie będziemy już tak samodzielni i przebojowi? Do kogo będziemy mogli się odezwać i kto nas wysłucha? Osobiście mam nadzieję, że moje dzieci staną na wysokości zadania.
Świadoma rezygnacja z tego jest dla mnie trochę bez sensu.
Po prostu nie jestem w stanie ogarnąć rozumowania moich rówieśniczek. Myślą wyłącznie o tym, co tu i teraz, a później będzie płacz. Jasne, każdy ma prawo popełniać błędy, ale dlaczego błądzi tak wiele osób? Wolę się chwilę pomęczyć i mieć przy sobie kogoś bliskiego. Facet może zwiać, rodzice kiedyś odejdą, więc przynajmniej dziecko mi zostanie.
Przyglądam się dziewczynom, które podjęły decyzję, że nie chcą być matkami. Są do siebie bardzo podobne. Typ karierowiczki, liberalne poglądy, wygodne życie. Ogólnie high life. Chyba im się wydaje, że tak będzie zawsze, a to przecież nierealne. Tylko zanim się ockną, to już nic z tym nie zrobią.
Czy ktoś mi logicznie wytłumaczy, dlaczego kobiety w wieku 25-35 lat nie chcą się rozmnażać? I jak wyobrażają sobie przyszłość?
Patrycja
Zobacz również: „Na moim osiedlu jest więcej buldogów francuskich niż dzieci. Same jałowe związki”