Nie tak to sobie wyobrażałem, ale w sumie nie ma tego złego. Kocham moją dziewczynę i chcę z nią być, dlatego ciąży nie postrzegam jako dramatu. Może kolejność nie jest taka, jak zwykle, ale wszystko nadrobimy. Oświadczyny i ślub też będą, ale po prostu trochę później. Teraz najważniejsze jest dziecko.
Zobacz również: Chcesz wiedzieć, jak naprawdę wygląda blizna po cesarce? Młode mamy pokazują zdjęcia bez cenzury
Strach ustąpił miejsca ekscytacji. Wierzę, że damy sobie świetnie radę i nie mogę się doczekać, kiedy będzie już po wszystkim. Termin coraz bliżej, a ja staję na głowie, żeby moim dziewczynom było dobrze (będziemy mieli córeczkę). Możecie się śmiać, ale czasami mam wrażenie, że ja też jestem w ciąży. Też mam zachcianki i wahania nastroju.
Rozumiemy się bez słów, tylko w jednej kwestii nie potrafimy dojść do porozumienia.
Na ten moment nie ma dosłownie żadnych przeciwskazań, żeby moja dziewczyna urodziła w naturalny sposób. Wszystko przebiega wręcz podręcznikowo - tak mówią lekarze. A ona, zamiast się cieszyć i z tego korzystać, zaczyna mnożyć problemy. Od kilku tygodni szuka szpitala, gdzie zgodzą się na cesarskie cięcie.
Oczywiście za dodatkową opłatą, ale nie o pieniądze tutaj chodzi. W tym temacie jestem chyba tradycjonalistą i uważam, że jak nie ma potrzeby, to nie warto kombinować. Nasze mamy urodziły nas siłami natury, więc po co podążać za chwilową modą i planować całkowicie zbędną operację?
Według niej tak będzie lepiej i łatwiej. Moje argumenty zupełnie do niej nie trafiają.
Zobacz również: EXCLUSIVE: Już 3 razy rodziłam przez cesarskie cięcie. Nie wyobrażam sobie inaczej
Ogólnie mogę powiedzieć, że to dojrzała dziewczyna z głową na karku, ale ostatnio brakuje jej trochę zdrowego rozsądku. Ona sobie to jakoś dziwnie wyobraża. Lekarz wykona robotę za nią, założy kilka szwów, nic nie będzie bolało i po sprawie. Ja jako facet zdążyłem się dowiedzieć, że to wcale nie bułka z masłem.
Sporo czytam i wiem, że dla dziecka nie ma nic lepszego, niż naturalny poród. Dla matki też, zwłaszcza zdrowej i młodej, która spokojnie sobie z tym poradzi. Moja dziewczyna nabawiła się jednak jakiejś dziwnej fobii. Mówię jej: dasz radę i unikniesz wielkich blizn. Jak grochem o ścianę, bo nic nie dociera.
Przykro mi się robi, bo chyba też powinienem mieć coś do powiedzenia?
Jak coś trzeba zrobić, to ciąża jest oczywiście wspólna. Ale gdy potrzebne jest podjęcie decyzji, wtedy wiele kobiet zapomina o tatusiach. Jej argument jest taki: to nie ty rodzisz, więc daj mi spokój. Nawet nie bierze pod uwagę moich argumentów. Coś sobie wymyśliła i tego się trzyma, a ja mam stać z boku i tylko się temu przyglądać.
Dla mnie to nie jest fair. Tym bardziej, że chcę dla niej i dla dziecka jak najlepiej. Chodzi o ich zdrowie, a także dobre samopoczucie. Dzisiaj blizna wydaje jej się niewielką ceną, ale jestem pewien, że wkrótce tego pożałuje.
Chciałbym żyć w świecie, gdzie ojciec też ma coś do powiedzenia. Bo gdyby ode mnie zależało, to wybiłbym jej z głowy ten dziwny pomysł podyktowany irracjonalnym strachem.
Kamil
Zobacz również: Ministerstwo Zdrowia chce zniechęcić kobiety do porodu przez cesarskie cięcie