Pod koniec zeszłego roku odszedł ode mnie partner, którego bardzo kochałam. Byliśmy razem od połowy studiów, więc wszystkie najlepsze lata spędziłam przy nim. Wydawało mi się, że to będzie kiedyś mój mąż i ojciec moich dzieci. Jak myślałam o swojej przyszłości, on zawsze był w planach. Nie wyobrażałam sobie, żeby być z kimkolwiek innym. Nie ciągnęło mnie do innych facetów i nigdy go nie zdradziłam.
Nie zauważyłam, kiedy w naszym związku pojawił się kryzys. To znaczy kryzys przechodził mój partner, bo ja w dalszym ciągu byłam bardzo zakochana. Nie rozumiałam, dlaczego nagle zaczął traktować mnie inaczej. To on podjął decyzję o rozstaniu, choć prosiłam, żebyśmy spróbowali ratować związek. W końcu dotarło do mnie jednak, że on przestał mnie kochać i że nie ma sensu walczyć o relację, skoro chce to robić tylko jedna ze stron.
Zobacz także: LIST: „Przez męża muszę pójść do pracy. Już nie potrafi mnie utrzymać”
Bardzo przeżyłam nasze rozstanie. Może gdybyśmy byli razem krócej, nie miałabym aż takiego poczucia porażki. Wstydziłam się tego, że zostałam rzucona po 10 latach związku. Wstydziłam się tego, że w wieku 33 lat zostałam sama jak palec, a wszystkie moje znajome miały już mężów i dzieci. Przyjaciele i rodzina starali się podnosić mnie na duchu, pocieszać, ale finalnie pod koniec dnia i tak zostawałam w mieszkaniu sama jak palec. Byłam w strasznym stanie psychicznym, choć starałam się uśmiechać i zapewniać innych, że u mnie wszystko w porządku.
Po kilku tygodniach stwierdziłam, że pora otworzyć się na nowe znajomości. Spotkałam się nawet dwa razy z jednym chłopakiem, którego poznałam przypadkiem w pociągu, ale już na pierwszym spotkaniu czułam, że to nie to. Drugie tylko mnie w tym utwierdziło. Poza tym on był z innego miasta, więc nie chciałam się pakować w związek na odległość. Chciałam poznać kogoś, kto będzie przy mnie.
Czas jednak mija, ja nie robię się młodsza, a pandemia dodatkowo sprawiła, że trudniej o nowe znajomości. Coraz częściej mam zresztą poczucie, że teraz nie poznam już nikogo wartościowego. Faceci w moim wieku zazwyczaj są już zajęci, mają żony, dzieci, rodziny. Młodsi nie myślą z kolei o tym, by wejść w poważny związek, bo wolą się bawić.
Żałuję, że mój partner nie rzucił mnie kilka lat temu, kiedy miałam jeszcze szansę na to, żeby ponownie ułożyć swoje życie. Teraz mam poczucie przegranej.
Gdzie szukać miłości po 30-tce? Chciałabym jeszcze być szczęśliwa.
Asia
Zobacz także: LIST: „Partner nie pomaga mi finansowo przy wychowaniu dziecka z poprzedniego związku”