Może jestem dziwna, ale wolałabym w tym momencie spłacać gigantyczny kredyt. Nawet przez 30-40 lat, byle tylko być na swoim. Niektórzy nie zdają sobie sprawy, że to wcale nie wyrok, ale ogromna szansa. Ja takiej nie dostałam i zamiast tego muszę użerać się z różnymi urzędami. To od nich zależy moje być albo nie być.
Zobacz również: LIST: „Wzięłam kredyt na 30 lat, a cwana koleżanka dostała mieszkanie socjalne za darmo”
Bez wdawania się w szczegóły - jestem jeszcze całkiem młoda, ale już bardzo doświadczona przez życie. Mam trójkę dzieci, ich tatuś bardzo nas zawiódł, rodzice nie bardzo mogą pomoc i dlatego dziś jesteśmy zdani na łaskę zupełnie postronnych osób. Niektórzy chcą dla nas dobrze, ale wielu jest naprawdę wszystko jedno.
Otrzymane przeze mnie mieszkanie jest na to najlepszym dowodem.
Z jednej strony powinnam się cieszyć, że w ogóle coś nam przydzielili, bo to nie jest takie proste. Mieszkań socjalnych brakuje, a lista oczekujących cały czas się wydłuża. Najwięksi pechowcy czekają przez pół życia. Mój przypadek potraktowano priorytetowo, bo jednak mam na utrzymaniu małe dzieci.
Problem w tym, że nie bardzo wyobrażam sobie funkcjonowanie w takich warunkach. Pomoc wygląda tak: masz tu byle co, a jak ci się nie podoba, to znaczy że jesteś strasznie niewdzięczna. Dostaniesz np. mikroskopijną kawalerkę z toaletą na korytarzu, grzybem na ścianach i ciesz się.
Ja jakoś nie potrafię, bo mam na sercu dobro mojego potomstwa.
Zobacz również: Jak wygląda życie na socjalu? Młoda mama wylicza, ile dostaje od państwa
Nie twierdzę, że przyznane lokum jest aż tak straszne, ale raczej nie sprawdzi się dla rodziny. Pierwsza sprawa - lokalizacja na obrzeżach miasta. Tak daleko od wszystkiego, że niczego wokół nie ma. Co najwyżej las, ale żadnych przedszkoli, szkół, urzędów, a do najbliższego sklepu kilometr. Nawet przychodni, do której musiałabym się tłuc autobusem prawie godzinę.
Przypadło nam czwarte piętro w starym budynku, co oznacza bardzo wąskie schody i oczywiście brak windy. Jedno z moich dzieci jeszcze trochę będzie jeździło wózkiem, więc zupełnie sobie tego nie wyobrażam. W środku też wcale nie lepiej.
Na małej powierzchni upchnięto łóżka piętrowe. Jest tylko rozlatujący się prysznic, zamiast praktyczniejszej wanny. Kuchenka z elektrycznym piekarnikiem, ale palniki na gaz. Z butli, bo nie ma instalacji.
I teraz ja mam czelność głośno mówić, że coś mi nie pasuje. Wychodzę na strasznego niewdzięcznika, który nie chce przyjąć pomocy. Zostałam fatalnie potraktowana. Masz tu byle co, ciesz się i cierp, bo niektórzy daliby się pokroić nawet za takie mieszkanie. Gdyby chodziło tylko o mnie, to ok.
Muszę mieć jednak na uwadze dobro dzieci, a w takich warunkach naprawdę trudno będzie mi je wychowywać. Zupełnie nie wiem, co w tej sytuacji zrobić. Powiedziałam, że się zastanowię, ale najchętniej odrzuciłabym tę propozycję i czekała na coś lepszego. Ale jeśli to oznacza wypadnięcie z kolejki?
Zostałam potraktowana w skandaliczny sposób i dlatego o tym mówię. Niech inni sobie nie myślą, że życie na socjalu jest fajne i bezstresowe. Tu wcale nie chodzi o ludzi, ale pozory.
Iwona
Zobacz również: LIST: „Dochodzą mnie słuchy, że to koniec 500+. Boję się o przyszłość mojej rodziny”