Coraz częściej zastanawiam się, co jest nie tak z moją rodziną. U znajomych wygląda to zupełnie inaczej. Mają nie tylko świetny kontakt z rodzicami, ale trzymają się blisko także swojego rodzeństwa. W naszym przypadku coś ewidentnie poszło nie tak i nie uważam, żeby to była moja wina. Mamie i tacie nie mogę nic zarzucić, jednak relacje z siostrą nie są idealne.
Zobacz również: Nie każdy będzie mógł zostać chrzestnym. Kościół wprowadza 2 ograniczenia
Sama nie wiem dlaczego, bo nigdy jakoś strasznie się nie kłóciłyśmy. Wręcz przeciwnie - miałyśmy zawsze fajne relacje, ale z wiekiem jakoś się rozluźniły. Ja nadal zrobiłabym dla niej wszystko. Pytanie tylko, czy ona też. Moje wątpliwości narastają, bo czuję się przez nią zupełnie ignorowana.
Niby widujemy się regularnie i jest miło, ale w najważniejszych momentach o mnie zapomina.
Pamiętam jak poinformowała nas o swoich zaręczynach. Naprawdę cieszyłam się jej szczęściem. Nie było we mnie ani trochę zazdrości. Lubiłam jej chłopaka i kibicowałam im od samego początku. Od razu zaczęłam myśleć, jak ubiorę się na ślub, bo na pewno zostanę świadkową. Ma tylko mnie, więc to tylko formalność.
Długo czekałam aż mnie poprosi, ale okazało się, że w jej życiu jest ktoś ważniejszy. Poprosiła koleżankę, bo nawet nie przyjaciółkę. Poczułam się w pewnym sensie zazdrosna. Uważałam, że to ja powinnam być na jej miejscu. Rodzina była tak samo zdziwiona, gdy w kościele zobaczyła za panną młodą jakąś obcą dziewczynę.
To było upokarzające, ale nie chciałam wojny. Jak wielokrotnie później - po prostu przymknęłam oczy.
Zobacz również: LIST: „Mam problem ze znalezieniem świadkowej. Żadna koleżanka nie jest już dziewicą”
Kiedy rok później dowiedzieliśmy się o pierwszej ciąży, wtedy też miałam nadzieję, że sobie o mnie przypomni. Pokochałam to dziecko jak swoje i myślę, że od początku byłam ogromnym wsparciem. Siedziałam u nich w domu całymi dniami, aby choć trochę ich odciążyć. Byłam ciocią na każde zawołanie.
Zaczęłam nawet odkładać pieniądze, żeby nie wyjść na skąpą chrzestną. Bo to, że nią zostane, było dla mnie oczywiste. Raz znalazła dla mnie zastępstwo, ale drugim razem się nie odważy. Cóż, ostatecznie okazało się, że jednak nie ma oporów. Znowu przegrałam z jakąś koleżaneczką i musiałam obejść się smakiem.
Nawet moja mama tego nie rozumie i próbowała wpłynąć na decyzję siostry.
Gdybyśmy były skonfliktowane, to pół biedy. Gdybyśmy nie miały dobrego kontaktu, to też mniejsza z tym. Ale nic takiego się nie działo. Normalne siostrzane relacje i stała obecność w swoim życiu. Dla niej to jednak widocznie za mało, a ja jestem coraz bardziej sfrustrowana. Dla niektórych to tylko gesty - mnie na nich zależało.
Spróbujcie postawić się w mojej sytuacji. Nie byłoby Wam żal? Tym bardziej, że nie ma żadnego racjonalnego powodu, abym była tak traktowana. Czuję się totalnie niepotrzebna i przez własną siostrę chodzę cały czas smutna. Dosłownie nie mogę patrzeć na jej świadkową i chrzestną dziecka, kiedy przypadkiem się spotykamy.
Tak, jestem zazdrosna. Uważam jednak, że to nie ja zachowałam się podle.
Marta
Zobacz również: LIST: „Świadkowa przyszła na wesele z 3-miesięcznym dzieckiem. Wszystko zepsuła!”