Przymusowa kwarantanna domowa w związku z koronawirusem trwa już drugi miesiąc. W związku z zamkniętymi granicami, instytucjami kultury, sklepami odzieżowymi czy salonami beauty nie mamy zbyt dużo powodów do tego, by wychodzić z domu – co zresztą jest niewskazane. Władze zalecają, żeby w miarę możliwości pozostawać we własnych mieszkaniach do czasu, gdy pandemia zostanie opanowana.
Zobacz również: Tego nie możesz robić na balkonie. Rozwścieczysz sąsiadów i dostaniesz mandat
W związku z pandemią koronawirusa zmienił się także sposób, w jaki pracujemy na co dzień. Wiele firm wprowadziło pracę zdalną, co oznacza, że tysiące osób pracuje z własnych domów. Ma to niezaprzeczalnie swoje plusy, ale także minusy. Czasami okazuje się, że praca z domu jest wręcz niemożliwa - zwłaszcza, jeśli sąsiedzi zza ściany w czasie kwarantanny postanawiają urządzić remont. Wygląda na to, że takie przypadki wcale nie są odosobnione. Już od tygodnia w takiej rzeczywistości musi funkcjonować Natalia, której sąsiedzi zdecydowali się zacząć urządzać nowe mieszkanie.
"Gdy parę lat temu wprowadziłam się do mojego mieszkania jeden z lokali na moim piętrze był niezamieszkany – w drzwiach nie było nawet zamków. Mieszkanie ewidentnie stało zupełnie puste i ta sytuacja utrzymywała się przez wszystkie te lata. Aż do teraz. Parę dni temu z samego rana obudziły mnie odgłosy na klatce schodowej, a chwilę potem rozpoczęło się ogłuszające walenie i wiercenie w moją ścianę. Gdy wyszłam na korytarz zobaczyłam, że na drzwiach pustego do tej pory lokalu widnieje karta z informacją na temat remontu. Zostało na niej napisane, że przez kolejne dwa miesiące, czyli do początku lipca w mieszkaniu będzie prowadzony generalny remont. Właściciel lokalu dodał wprawdzie, że prace nie będą wykonywane wcześnie rano, późnym wieczorem ani w weekendy, ale mimo wszystko uważam, że to jeden wielki żart.
Fot. Unsplash.com
Jako że remontowane mieszkanie sąsiaduje bezpośrednio z moim (dzielimy jedną ścianę), nieustannie słyszę wiercenie, walenie młotkiem i spadający tynk. Każdego ranka budzą mnie odgłosy robotników na klatce schodowej, którzy nic nie robią sobie z faktu, że nie ma jeszcze 9 rano. Hałas jest tak duży, że nie pomagają ani słuchawki, ani stopery. Zresztą siedzenie przez cały dzień z zatkanymi uszami to żadna frajda.
Nie jestem w stanie pojąć, jak to możliwe, że ktoś decyduje się na dwumiesięczny remont w czasie przymusowej kwarantanny domowej, kiedy inni mieszkańcy bloku są uwięzieni w swoich mieszkaniach. Przecież potrzebujemy odpowiednich warunków do pracy zdalnej oraz do zwykłego odpoczynku i relaksu w ciszy i spokoju. Robienie gruntownego remontu w takich warunkach to według mnie skrajny egoizm i zupełny brak poszanowania dla sąsiadów. Czy w obecnych realiach jest to w ogóle zgodne z prawem? Czy mogę zgłosić całą sprawę np. do spółdzielni mieszkaniowej i zażądać stosownej interwencji? Nie mam pojęcia, jak wytrzymam w tym hałasie aż do lipca. Mogę liczyć chyba tylko na to, że pandemia zdąży zakończyć się wcześniej, niż remont za ścianą".
Natalia, 29 lat
Zobacz również: Czy mogę zaczynać remont o 6 rano? Sąsiedzi twierdzą, że to za wcześnie