W życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby doradzać komuś w tak intymnych sprawach. Każdy powinien żyć po swojemu, a takie komentarze są po prostu nie na miejscu. O antykoncepcji mogę rozmawiać ewentualnie z lekarzem i partnerem, a nagle każdy chce się na ten temat wypowiedzieć. Tylko dlatego, że nie spełniam cudzych oczekiwań.
Zobacz również: 7 niewybaczalnych błędów, które popełniasz przyjmując pigułki antykoncepcyjne
Przyznaję się, że nigdy nie przyjęłam ani jednej pigułki hormonalnej. Ludziom nie mieści się to w głowach, jakby to był jakiś obowiązek. Gdyby faktycznie każda kobieta się tak faszerowała, a skuteczność rzeczywiście była ta ogromna, to przecież nikt nie zachodziłby w nieplanowaną ciążę. A przecież wszyscy wiemy, jak to wygląda naprawdę.
Na temat mojej płodności i stosowanych zabezpieczeń każdy ma teraz własną teorię.
Nie mam zamiaru ukrywać, że nie planowałam teraz dziecka, ale po prostu się przydarzyło. Ciąża skomplikowała mi życie i pokrzyżowała mnóstwo planów, jednak nie mam zamiaru z tego powodu płakać. Kilka tygodni temu zostałam mamą i muszę jakoś dać sobie radę w nowej sytuacji. Niektórzy twierdzą, że to kara za moją głupotę.
Na czym niby miała polegać ta moja nieodpowiedzialność? Nie zabezpieczyłam się w odpowiedni sposób. Facet, z którym wpadłam, jakoś nie musi słuchać podobnych oskarżeń, a przecież też mógł coś zrobić. Rozstaliśmy się jeszcze przed moją wizytą na porodówce, więc tym bardziej ma święty spokój.
A ja słyszę ciągle, żebym wzięła się w garść, bo jak tak dalej pójdzie, to będę miała gromadkę pociech z przypadkowymi tatusiami.
Zobacz również: LIST: „Koleżanki wychodzą za mąż i nadal faszerują się pigułkami. To nienormalne”
Po pierwsze - nie jestem taka. Dwie kreski na teście ciążowym zobaczyłam w momencie, kiedy byłam w teoretycznie udanym związku. Ja nie spanikowałam, a on zupełnie stracił wtedy głowę. Po drugie - nie jestem dzieckiem, żeby ktokolwiek musiał mnie prowadzić za rączkę i ganić jak uczennicę. Biorę odpowiedzialność za życie swoje i mojego dziecka.
Kto tak mówi? Wszyscy. Głupie komentarze słyszę z ust mojej mamy, taty, brata, niby przyjaciółek, dalszych znajomych i osób, które do tej pory miały mnie gdzieś, a nagle służą dobrą radą. Dla nich pigułka to jest świętość. Gdybym ją połknęła, to nie musiałabym teraz zmieniać pieluch.
Robią ze mnie głupka, który zupełnie nie panuje nad swoimi sprawami.
Moja mama jeszcze na porodówce zagadała lekarza, prosząc go, żeby wypisał dla mnie receptę. Ona się boi, że ledwo połóg minie i znowu wpadnę. Pozostali też wiercą mi dziurę w brzuchu. Powiem tak - dziękuję za troskę, ale to nie są sprawy, o których chcę teraz rozmawiać. Wiele lat temu podjęłam decyzję i po prostu się jej trzymam.
To, że urodziłam, wcale nie zmienia moich poglądów. Dziecko to akurat najmniej problematyczny efekt uboczny. Przynajmniej mam wszystkie hormony w normie, nie rosną mi włosy w dziwnych miejscach, panuję nad swoją wagą i zachowaniem. Na pigułkach mogłoby to wyglądać zupełnie inaczej.
Czy tak trudno zrozumieć, że 24-letnia kobieta podjęła decyzję i ma do tego prawo? Chciałabym, żeby ci wszyscy ludzie dali mi wreszcie święty spokój.
Oliwia
Zobacz również: Po latach odstawiła pigułki. Jej organizm zareagował w zaskakujący sposób