Kiedy byłam trochę młodsza, naprawdę uwielbiałam tego typu okazje. Nadal cieszę się z każdego zaproszenia i zawsze dobrze się bawię, ale okoliczności się zmieniły. Wtedy byłam na utrzymaniu rodziców, a dziś chodzę tam jako zupełnie niezależna osoba. Zrozumiałam, że nie wszystko jest za darmo i trochę się to skomplikowało.
Zobacz również: EXCLUSIVE: Poszłam na ślub z pustą kopertą
Co mam na myśli? Każdy chyba zdaje sobie sprawę, ile kosztuje takie wielkie wyjście. Najgorzej jest ze ślubem, bo nie dość, że trzeba się wyszykować, to jeszcze wypadałoby włożyć konkretną kwotę do koperty. Raz na jakiś czas to nie problem, ale ja jestem w takim wieku, że tylko w jednym sezonie pobiera się kilku moich znajomych.
W zeszłym roku było wyjątkowo spokojnie, a w tym zapowiada się apogeum. I nie tylko o wesela mi chodzi.
Już bardzo niedługo czekają mnie dwie komunie w najbliższej rodzinie. Z jednej strony siostrzenica, a z drugiej - córka kuzyna. Całe szczęście, że to nie jest w jednym terminie, ale tydzień po tygodniu. Co najciekawsze, jestem matką chrzestną każdej z nich. Przyjmując tę propozycję nawet nie myślałam, do czego to kiedyś doprowadzi.
Później czerwiec i sierpień, czyli 3 śluby. Kuzynki i dwóch bliskich przyjaciółek. Dwa z nich na drugim końcu Polski, więc to będzie większa wyprawa. Myślicie, że dość już atrakcji? Pomiędzy tym wszystkim, w lipcu, moja młodsza siostra obchodzi osiemnaste urodziny i też wypadałoby stanąć na wysokości zadania.
Normalnie bym się cieszyła, ale to mnie finansowo wykończy!
Zobacz również: Ile Polacy wkładają do koperty na komunię? Znamy obowiązujące stawki
Prawda jest taka, że od kilku tygodni śnią mi się koszmary. Najczęstszy motyw to pusty portfel albo koperta. Idę na jedną z tych imprez z pustymi rękami i najadam się strasznego wstydu. Na każdą oczywiście w tej samej starej sukience, bo nie jestem w stanie zorganizować sobie aż tyle różnych kreacji.
Możecie się śmiać, ale prezenty to naprawdę pół biedy. Wszystkie te okazje dotyczą mojego bliskiego otoczenia, więc ludzie będą się powtarzać. Nie może być tak, że założę tę samą kieckę na wesele i komunię. Ludzie są naprawdę spostrzegawczy, więc tylko bym się skompromitowała.
Na koncie mam jakieś marne grosze i nie wiem, skąd ja mam na to wszystko wziąć. Z jednej imprezy mogę się wymigać, ale nie z sześciu.
Jak dobrze liczę, to na same ciuchy potrzebuję grubo ponad 2 tysiące złotych. Biorę pod uwagę sukienki do maksymalnie 300 zł, do tego jakieś buty i dodatki. Przynajmniej drugie tyle wypadałoby dać w prezencie. A że jestem aktualnie singielką, która sama mieszka, to wszystkie wydatki spadają tylko na moją głowę. W 3-4 miesiące mam wydać przynajmniej 5 tysięcy.
Ktoś powie, że wesele albo komunia to nie jest rewia mody. Prezent też może być symboliczny. Brzmi naprawdę super, ale przecież wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak wygląda prawdziwe życie. Jesteśmy wiecznie oceniani, a ja jestem wystarczająco zakompleksiona, żeby sobie dodawać zmartwień. Chcę być normalnym gościem, a nie specjalnej troski.
Zawsze wydawało mi się absurdalne, gdy ktoś zapożyczał się na tego typu okazje. A ja chyba naprawdę nie będę miała innego wyjścia.
Paula
Zobacz również: Młoda mężatka zdradza, ile pieniędzy znalazła w kopertach od gości. Do niektórych ma żal