Tak naprawdę dopiero rozpoczynam swoją karierę zawodową, ale już teraz wiem, że praca jest naprawdę ważna. Trudno być szczęśliwym człowiekiem, kiedy robisz coś, czego nie lubisz i na dodatek nie czujesz bezpieczeństwa finansowego. W sumie to podziwiam wszystkich, którzy chwytają się byle czego. Ja nie potrafiłabym spokojnie zasnąć.
Zobacz również: LIST: „Spóźniłam się godzinę na rozmowę o pracę i już mnie nie chcą. To nieludzkie”
Niektórzy moi znajomi są zatrudnieni na śmieciówkach. Twierdzą, że to tylko na chwilę, bo niczego lepszego nie mogli znaleźć. Żyją w takim zawieszeniu nawet przez kilka lat i nic dobrego z tego nie wynika. Etat to moim zdaniem absolutna podstawa, żeby móc normalnie funkcjonować. Sporo się na ten temat nasłuchałam i naoglądałam, więc nikt mnie w konia nie zrobi.
Jestem dopiero na etapie poszukiwań, ale to nie oznacza, że dam się wykorzystywać.
W czasie studiów robiłam różne staże, a przez kilka miesięcy pracowałam na umowie zlecenie. To wszystko było tymczasowe, ale teraz muszę zaczepić się gdzieś na stałe. Nie po to tak długo się uczyłam, żeby zadowolić się byle czym. Byłam już na kilku rozmowach i chociaż na razie bez większych sukcesów, to nie zamierzam rezygnować ze swoich wymagań.
Uważam, że nie tylko pracodawca ma prawo wybrzydzać i stawiać warunki. Pracownik też musi mieć konkretne oczekiwania, zwłaszcza jeśli stara się o porządną posadę. Zanim zaczęłam rozsyłać CV, wcześniej sprawdziłam średnie zarobki i inne benefity. Po prostu wiem, czego mogę się spodziewać.
Na kolejnych rozmowach nie siedzę zahukana, ale mam odwagę mówić głośno, co mnie interesuje.
Zobacz również: LIST: „Pracuję w banku i widzę, ile oszczędności mają młodzi ludzie. Dramat”
Najważniejsza sprawa to oczywiście zarobki. To prawda, że dopiero zaczynam, ale 2000 zł na rękę po studiach i w dużej firmie to chyba jednak za mało. Przeczytałam, że średnia pensja na tym stanowisku po kilku latach to 6-8 tys., więc proszę o 4. Szybko się wdrożę i na pewno zarobię dla pracodawcy znacznie więcej. A przynajmniej będę miała ochotę tam przychodzić i pozostanę lojalna.
Interesują mnie też bonusy, np. prywatna opieka zdrowotna. Pracownik powinien mieć pewność, że w razie czego lekarz go przyjmie. Chyba, że mam czekać w publicznej przychodni - tracić czas, który mogłabym poświęcić na pracę i jeszcze po drodze się przekręcić. To też jest już standard, więc raczej nie przesadzam.
Z podstawowych spraw pozostaje też jasna ścieżka awansu. Chcę wiedzieć od początku co muszę zrobić i ile to potrawa, zanim wypracuję sobie lepsze stanowisko.
Przyznam, że po tych kilku rozmowach czuję się trochę jak kosmitka. Niektórzy robią wielkie oczy i mówią wprost - nie damy rady sprostać pani oczekiwaniom. Inni do teraz się nie odezwali. Ale powiem szczerze, że nie tracę zapału. Doskonale wiem, że nie oczekuję niemożliwego. Chcę być po prostu godnie traktowana. Nie zrobią ze mnie popychadła, które haruje za grosze i jeszcze dziękuje za taką możliwość.
Kończąc studia i kilka fajnych staży powinnam mieć ten luksus, żeby stawiać warunki. Dziwię się pracodawcom, którzy tego nie rozumieją i nie doceniają. Przynajmniej od razu widać, że mi zależy, jestem konkretną osobą i traktuję sprawę poważnie. Nie mówię, że każdy może sobie na to pozwolić. Szukając pracy np. w sklepie wypadałoby zachować umiar. Ale ja nie szukam roboty w sieciówce…
Telefon na razie milczy. Myślicie, że z takim nastawieniem kiedyś to się zmieni?
Kamila
Zobacz również: LIST: „Na rozmowie o pracę zadano mi pytanie po angielsku. Zagranie poniżej pasa”