Trudno wyobrazić sobie bardziej emocjonujące, a jednocześnie stresogenne wydarzenie niż organizacja własnego ślubu. Trzeba pamiętać o masie przeróżnych szczegółów, a przy okazji liczyć się z ogromnymi wydatkami. Kupno sukni, garnituru, dekoracji, kwiatów, wynajem sali, wysyłanie zaproszeń, bookowanie zespołu… Nic zatem dziwnego, że większość narzeczonych zwraca się o finansową pomoc do swoich rodziców. Niestety, takie rozwiązanie łączy się z tym, że rodzina i teściowie będą próbowali częściowo narzucić swoje pomysły.
Z takim problemem zmaga się właśnie Pola. Przyszła panna młoda ma zupełnie inną wizję własnego ślubu niż ta, którą chcą wcielić w życie jej najbliżsi.
Polecamy także: LIST: „Chcę być mamą na pełny etat. Mąż nalega, żebym wróciła do pracy”
„Szczerze kocham moich rodziców i jestem im bardzo wdzięczna za to, że sfinansują moje wesele. Rozumiem, że to duży wydatek i nie prosiłabym ich o pomoc, gdyby mnie i narzeczonego było na to stać. Ostatnio kupiliśmy jednak mieszkanie i większość naszych pensji idzie na spłatę kredytu. Pomoc rodziców i teściów jest tutaj nieoceniona i nie wiem, co zrobilibyśmy bez nich. Nie rozumiem jednak, dlaczego za wszelką cenę chcą mi narzucić, jak powinno wyglądać moje wesele. Przecież to ja biorę ślub... Oni już mieli swój, więc mieli szansę zrobić to po swojemu.
Momentami chce mi się płakać z bezsilności. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć kameralne, eleganckie wesele. Okrągłe stoły, biało-złote dekoracje, ściana z kwiatów, kącik ze słodkościami dla najmłodszych. Do tego sprawdzony zespół, który grał na weselu moich znajomych i mnie zachwycił. Rodzice nie zgodzili się na żadną z tych opcji. Stwierdzili, że bardziej praktyczne są podłużne stoły, bo zmieści się przy nich więcej osób i dzięki temu nie będziemy musieli rozdzielać ze sobą różnych krewnych. Ścianę z kwiatów uznali za zbędny wydatek, bo przecież za stołem młodych można powiesić zwykłe firanki i wpiąć tam jakieś ozdobne litery. Zespół nie przypadł im do gustu. Ich zdaniem lepszy będzie DJ-wodzirej, który puszcza piosenki na życzenie, a przy okazji rozbawia gości i wymyśla śmieszne zabawy.
Jestem załamana. O kameralnym weselu też ich zdaniem nie może być mowy, bo „wujek Stasiek się obrazi”, a „ciocia Krysia już przecież sukienkę sobie kupiła”. Ja zawsze chciałam mieć wesele na maksymalnie 50 osób, a nie na 200…
Fot. Unsplash
Moja mama i teściowa wtrącają się nie tylko do tego, jak ma wyglądać moja suknia ślubna, ale też jaki mam mieć makijaż i paznokcie. To już naprawdę robi się przesada… Z całym szacunkiem dla nich, ale czasy się trochę zmieniły i to, co podoba się im, jest już zwyczajnie niemodne.
Mieliśmy o to już mnóstwo kłótni. Płakałam, tłumaczyłam, że chcę się czuć dobrze we własnej skórze na moim ślubie i że to ja powinnam decydować o własnym wyglądzie. Nie słuchają mnie. Twierdzą, że one wiedzą lepiej i że chcą dla mnie dobrze.
Nie mam prawa głosu w żadnej kwestii, podobnie jak narzeczony. Tylko że jemu jest wszystko jedno, bo to facet. Dla niego liczy się tylko, żeby jedzenie na weselu było smaczne i muzyka taneczna. Reszta niezbyt go obchodzi, chociaż oczywiście jest mu przykro, że ja chodzę tym wszystkim taka podłamana.
Chciałabym mieć wymarzony ślub i wesele, ale jeśli to rodzice i teściowie mi go zorganizują według własnego gustu, to zapowiada się najgorszy dzień w moim życiu.
Jest tu może ktoś, kto był w podobnej sytuacji? Jak mam rozmawiać z rodzicami, którzy płacą za ślub, więc chcą decydować o wszystkim za mnie? Myślałam nawet o odwołaniu wesela i przełożeniu go na inny termin, ale to nie wchodzi w grę. Jeszcze długo będziemy w finansowym dołku, bo kredyt wzięliśmy na 20 lat…
Podpowiedzcie coś, błagam.
Pola”
Zobacz także: „Jest ich dwóch i nie wiem, którego wybrać”