Zawsze mi się wydawało, że forma nie ma większego znaczenia. Liczy się przede wszystkim efekt, a ślub kościelny i cywilny mają taką samą moc. Oczywiście wszystko zależy od poglądów, ale jak ktoś nie jest strasznie wierzący, to będzie mu wszystko jedno. Sama nawet zastanawiałam się nad uroczystością w urzędzie.
Zobacz również: LIST: „Nie uznaję ślubu cywilnego mojej siostry. Dla mnie jest dalej konkubiną!”
Tym bardziej, że u nas ślubów udziela się w starym pałacyku, a parafia nie jest najpiękniejsza. Prawdopodobnie z takiego samego założenia wyszła moja koleżanka, choć może miała inne powody. Nie wnikam. Faktem jest, że kilka dni temu byłam świadkiem, jak wyszła za mąż. Pierwszy raz widziałam ceremonię bez księdza.
Nie wyglądało to tak, jak sobie zawsze wyobrażałam. Z filmami też nie miało wiele wspólnego.
Kiedy patrzyłam na pałac ślubów, wtedy kojarzył mi się bajkowo. Biały budynek z wieżyczką, witraże w kilku oknach, stylowe schody. W środku czar prysł. Nie było jakoś brzydko, ale już nie tak fajnie. Zwłaszcza w pomieszczeniu, w którym mieli złożyć przysięgę. Trochę większe, niż mój pokój i ze starymi krzesłami.
Ale nawet nie o wystrój chodzi, a bardziej o klimat miejsca. Zupełnie go nie czułam. Równie dobrze mogłam być wtedy w ZUS-ie albo urzędzie skarbowym. Tak samo odświętna atmosfera. Kiedy pojawiła się mistrzyni ceremonii, wtedy już w ogóle czar prysł.
To była tęga kobieta w średnim wieku. W starej garsonce i z wielkim łańcuchem na szyi.
Zobacz również: LIST: „Po roku usłyszałam, że nie jestem jego prawdziwą żoną. Bo ślub był cywilny”
Pomyślałam sobie wtedy, że nawet gdybym była niewierząca, to wolałabym składać przysięgę księdzu. On przynajmniej wygląda jakoś tak dostojnie. No i wszystko odbywa się w kościele, który jest duży, pełny świec, kwiatów, obrazów, zdobień. Goście siedzą w solidnych ławkach, a tu krzesełka tak liche, że w kuchni mam lepsze.
Być może efekt jest ten sam, bo koleżanka jest już żoną, ale jakoś to wszystko dziwnie wyglądało. Zobaczyłam na własne oczy i wiem, że wolałabym tego już więcej nie przeżywać. A na pewno sama nie zrobię tego w ten sposób. Ślub cywilny naprawdę wygląda jak bezduszna uroczystość.
Jak transakcja, a nie święto miłości.
Można myśleć o kościele różne rzeczy, ale akurat takie przedsięwzięcia opanowali do perfekcji. Jak coś się rozgrywa w świątyni, to od razu wydaje się lepsze, ważniejsze, może nawet bardziej trwałe. W czasie składania przysięgi przed urzędnikiem nie czułam zupełnie powagi sytuacji. Zwykła wizyta u notariusza.
Bogatsza o to doświadczenie już nigdy nie powiem, że nie ma różnicy, a forma jest bez znaczenia. I przestanę się wreszcie dziwić, kiedy totalnie niewierzący znajomi zdecydują się na ślub w obecności księdza. Być może nie dla każdego sprawy religijne są istotne, ale w tej sytuacji nie warto ich odrzucać.
Ślub cywilny nawet nie przypomina ślubu i lepiej się w to nie pakować.
Agata
Zobacz również: Pytania o płodność i zdolność do współżycia. Tak Kościół będzie sprawdzać przyszłych małżonków