Podobno od przybytku głowa nie boli. Gorzej, gdy w grę wchodzą prawdziwe uczucia, a w naszym życiu pojawiają się w tym samym czasie dwie wartościowe osoby. Którą z nich wybrać i jak zrobić to w taki sposób, by nie zranić żadnej ze stron?
Przed takim dylematem stoi właśnie jedna z naszych Czytelniczek, która anonimowo wysłała do nas swój mail. Nazwałyśmy ją zatem po prostu A.
Przeczytajcie jej historię i napiszcie w komentarzach, co zrobiłybyście na jej miejscu. Może któraś z Was była kiedyś w podobnej sytuacji?
Wiem, jaką łatkę mi przypniecie, ale to naprawdę nie jest takie proste, jak może z boku wyglądać. Od dwóch lat jestem singielką, po ciężkim rozstaniu nie byłam gotowa znowu się w kimś zakochać. Bawiłam się, korzystałam z życia, inwestowałam w siebie, poznawałam nowych ludzi, doświadczałam nowych rzeczy, rozwijałam nowe pasje. Ogólnie robiłam to, czego nie mogłam robić będąc w związku, bo mimo że bardzo kochałam swojego partnera, to nie pozwalał mi na wiele rzeczy.
Życie singielki podobało mi coraz bardziej, nie musiałam się nikomu tłumaczyć, o nikogo się starać, wracać do domu o której chcę, wyjść z koleżanką na wino bez konieczności opowiadania z kim, co i gdzie. Można powiedzieć, że zachłysnęłam się wolnością.
Jestem atrakcyjną dziewczyną i też w trakcie tych dwóch lat kręciło się przy mnie wielu facetów. Jeden się pojawiał i zaraz zastępował go inny. Były to przelotne znajomości, może krótkie romanse, które kończyłam, jak znajomość przestawała mi być wygodna, czy też facet zaczął chcieć czegoś więcej. Nigdy nikogo nie okłamywałam jasno mówiąc - chcę się bawić, nie angażuj się.
Zobacz także: „Mój narzeczony ma mnóstwo koleżanek. Czy powinnam się martwić?”
Problem pojawił się jakiś czas temu, kiedy niechcący zaczęłam spotykać się z naprawdę fajnym facetem, który musiał podomykać swoje sprawy, aby zacząć się ze mną spotykać. Imponowało mi to, rzadko spotyka się osobę, która byłaby tak uczciwa. Dla mnie jednak było to zaproszenie, aby trochę pobawić się w kotka, który goni myszkę. I tak wyszło, że w końcu mi uległ i zaczęliśmy się spotykać. Tym razem na poważnie. Dla niego chyba jednak było trochę zbyt wcześnie, bo nie daje mi wszystkiego, czego oczekiwałabym od mężczyzny, z którym zdecyduję się być i trochę się o to kłócimy.
Niestety w międzyczasie jak za nim „biegałam” pojawił się w moim życiu ktoś, kto zaczął się troszczyć o mnie. Zabierał mnie na przejażdżki, jedzenie, do kina, przynosił mi kwiaty, odbierał mnie z pracy, wstawał wcześnie, żeby mnie do pracy zawieźć. Mój błąd, że pozwoliłam na takie zachowania i może dałam mu niepotrzebny sygnał, że coś z tego będzie.
W tej chwili sytuacja wygląda tak, że obaj starają się o moje względy, a ja jestem rozbita i nie wiem którego wybrać.
Ostatnio pojawiła się okazja i już prawie rozstałam się z tym pierwszym, jednak zaczął mnie prosić, żebym dała mu jeszcze szansę, że mu zależy na mnie i zmiękłam. Nie potrafiłam mu odmówić.
Powiecie - skoro nie potrafisz wybrać jednego, nie bierz żadnego. Ale to nie jest takie proste. To dobrzy mężczyźni. Wiem, że zarówno jeden jak i drugi będą o mnie w przyszłości dbać i mnie szanować, ale ta sytuacja bardzo mnie już męczy. Kiedy jestem z jednym - okłamuję tego drugiego. Kiedy jestem z drugim - puszczam jakąś bajkę temu pierwszemu. Niedługo zacznę gubić się w swoich kłamstwach. Naprawdę nie wiem, co robić, którego z nich wybrać, żeby żadnego nie skrzywdzić, a przy okazji mieć spokojną, stabilną i wygodną przyszłość.
A.
Zobacz także: „Kolega podkochuje się we mnie od 7 lat. Kiedy mu przejdzie?”