Był taki krótki czas, kiedy myślałam nawet o jego zmianie. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo stwierdziłam, że to byłoby nie fair w stosunku do rodziców. Tym bardziej, że imię mam całkiem ładne, a przynajmniej oryginalne. Jak ktoś jest niepoważny, to będzie się wyśmiewał z każdego. Nie zadowolę wszystkich, więc po prostu muszę być sobą.
Zobacz również: Śliczne polskie imiona, które mają fatalne zdrobnienia. Źle się kojarzą
Rzadko ktoś używa pełnej formy. Chyba, że w szkole, urzędzie albo innych oficjalnych sytuacjach. Bo w sumie po co? Zdrobniała forma jest znacznie krótsza i brzmi jakoś tak bardziej sympatycznie. Wydawało mi się, że mój nowy chłopak podobnie podchodzi do tego tematu.
Tylko, że mijają kolejne tygodnie razem, a on NIGDY się tak do mnie nie zwrócił.
Jak ktoś słyszy, że mam na imię Bogusia, to od razu kojarzy się z Bogumiłą. A ja jestem Bogusława. W sumie niewielka różnica i znaczenie niemal identyczne. Rodzice nie wzięli tego z powietrza, bo otrzymałam je na cześć babci taty, czyli dla mnie już prababci. Czasami się zastanawiam, jak ona była traktowana.
Chyba o wiele lepiej, bo wtedy takie imiona były czymś zupełnie normalnym. Dzisiaj brzmi to bardziej egzotycznie, niż jakaś Dżesika albo Samanta. Dziwne czasy, ale co ja mogę zrobić. Jak ktoś chce się wyśmiewać, to proszę bardzo. Tylko z jakiego powodu? W tym imieniu nie ma niczego zabawnego, a poza tym, nie miałam na nie żadnego wpływu.
Marzy mi się, żeby chłopak podobnie do tego podchodził. Tylko i aż tyle.
Zobacz również: EXCLUSIVE: W mojej rodzinie wszyscy mają dziwne imiona
On twierdzi, że kocha wszystko, co mnie dotyczy. Nazywa ideałem i spełnieniem jego marzeń. Fajnie. Dzięki niemu czasami nawet tak się czuję. I może szukam dziury w całym, ale przydałoby się jeszcze, żeby czasem zwrócił się do mnie tak normalnie - Bogusiu. Zamiast tego jest jakaś dziwna forma. Ewentualnie „kochanie”.
Jak jestem komuś przedstawiana albo o mnie opowiada, to zawsze mówi o swojej „dziewczynie”. W tym momencie nigdy nie pada moje imię. Zupełnie tak, jak gdyby nie przechodziło mu przez usta. Na osobności też go nie używa, bo zwraca się do mnie po prostu na „ty”.
Powiecie, że przesadzam i jestem przewrażliwiona. Ale czy to nie jest dziwne?
Wyobraźcie sobie, że najbliższa osoba nigdy nie wymawia waszego imienia. Tym bardziej w sytuacji, kiedy niektórzy się z niego śmieją, bo uznają za staromodne. Trudno sobie wtedy nie pomyśleć, że jest jakiś problem. I co najgorsze - taki, na który nie mam wpływu.
Jakoś w drugą stronę tak to nie działa. On dla mnie jest Tomaszem, Tomkiem, Tomusiem, Tomeczkiem i mogłabym tak jeszcze długo. Wymawiam to z dumą, że jest ze mną. Chciałabym po prostu, żeby robił to samo. Boję się tylko, że jak poruszę temat, to on zaprzeczy i poczuje się zmuszony.
Na razie wszystko wskazuje na to, że moje nietypowe imię jest dla niego źródłem największego wstydu. I to nie jest fajne.
Bogusława
Zobacz również: LIST: „Cała Polska śmieje się z mojego imienia! To symbol najgorszej patologii...”