Zazdroszczę kobietom, które wydają majątek na to, żeby o siebie zadbać. Nawet nie chodzi o to, że ich stać. Ja też bym mogła od czasu do czasu coś sobie kupić, ale po prostu mi szkoda. Wolę zainwestować w coś bardziej trwałego i niezbędnego do życia, niż krem za 300 zł albo luksusowy podkład. To już jest jednak snobizm.
Zobacz również: Wyrzucili mnie ze sklepu, bo zjadłam kilka cukierków. Lubię wiedzieć, co kupuję
Powiedzcie mi szczerze - czy naprawdę widać aż taką różnicę? Równie dobrze jestem w stanie o siebie zadbać tańszymi produktami. A jak już koniecznie chcę spróbować czegoś z wyższej półki, to idę do drogerii i korzystam z testerów. Po coś są tam wystawiane. Zupełnie się tego nie wstydzę, a nawet uważam to za przejaw dobrze pojętej oszczędności.
Tak samo jest z perfumami. Mam ulubione zapachy, ale nie uśmiecha mi się płacić aż tyle za flakon.
To tylko płyn z kilkoma dodanymi aromatami, a kosztuje czasami tyle, co złoto. Nie zmienia to jednak faktu, że mam słabość do dobrych perfum. Mogę chodzić nieumalowana, ale muszę się czymś spryskać. Mam to szczęście, że codziennie mijam sklep kosmetyczny, więc sobie z tego korzystam. Coś mi się wydaje, że nie tylko ja.
Praktycznie codziennie przed pracą wchodzę tam, żeby niby się rozejrzeć, ale i tak interesuje mnie tylko jedno stoisko. Mam 3 ulubione marki, więc zawsze trafi się jakiś interesujący tester. Kilka psiknięć i od razu idę do pracy w lepszym humorze. Wcześniej jeszcze udawałam, że chcę coś kupić, ale przestałam się przejmować.
Wpadam tam w jednym celu i moja wizyta nie trwa dłużej, niż 3 minuty.
Zobacz również: Tak oszukujemy w sklepach. Przyznaje się do tego aż co trzeci polski klient
Obsługa dobrze mnie zna, bo od dawna pracują tam te same dziewczyny. Dziwnie na mnie patrzą. Jakby z pogardą, że znowu przyszła ta biedaczka wyperfumować się za friko. Ale ja dobrze wiem, że one robią dokładnie to samo. Kilka razy byłam tam przed otwarciem i też niby „testowały”. Od tego to jest.
Kto jak kto, ale one powinny mnie zrozumieć. Same raczej kokosów nie zarabiają. Nawet ze zniżkami pracowniczymi prawdopodobnie perfum za setki złotych nie kupują. A każda by chciała ładnie pachnieć. Po prostu korzystamy z możliwości. Nikt mnie na kradzieży nie przyłapał, więc po co ta pogarda w oczach?
Nie dam się stamtąd wygonić. To jest mój codzienny rytuał, z którego nie chcę rezygnować.
Wiem, jak to może brzmieć: naciągaczka chce się zrobić na bóstwo. W sumie jest mi wszystko jedno, co inni ludzie myślą o tym procederze. Prosiłabym jednak, żeby nie traktować mnie z góry. Tak jak wielu innych kobiet, które też korzystają z podobnych możliwości. Znam dziewczyny, które nawet się malują testerami.
To są produkty nie na sprzedaż. Czy ja się tymi perfumami popsikam, czy nie, to zysku z nich żadnego nie będzie. A tak przynajmniej nie wietrzeją bez sensu. Prawdopodobnie robiłabym to nawet wtedy, gdybym spała na pieniądzach. Taka już jestem oszczędna i praktyczna.
Co za różnica, czy testera użyje jednorazowo jakaś przypadkowa klientka, czy jestem to ja - stała bywalczyni? Dla firmy żadna, a ja przynajmniej mogę iść do pracy pachnąca i w dobrym humorze.
Ula
Zobacz również: Chciałam tylko sprawdzić odcień podkładu. Ekspedientka na mnie naskoczyła