Czasami się słyszy, że ktoś ma żal do rodziców, bo zdecydowali się tylko na jedno dziecko. Ono czuje się strasznie samotne i wiele by oddało, by mieć braciszka lub siostrzyczkę. A najlepiej cały zestaw, bo życie z rodzeństwem jest takie wspaniałe. Podobno każdemu jedynakowi tego bardzo brakuje. Mnie dziwnym trafem nie.
Zobacz również: 29-latka ma już 6 dzieci. Usłyszała potworny komentarz na swój temat
Zawsze byłam zadowolona z tej sytuacji, bo nie musiałam o nic konkurować, rodzice skupiali się na mnie i niczego mi nie żałowali. Mam wielu znajomych z rodzeństwem, a niektórzy pochodzą z naprawdę wielodzietnych rodzin. Kiedy patrzę na warunki, w jakich się wychowali i jak o wszystko musieli się prosić - naprawdę nie ma czego zazdrościć.
Mówi się, że z każdego jedynaka wyrośnie samolub. Może tak, ale przynajmniej pewny siebie i otoczony najlepszą opieką.
Tego nie można powiedzieć o dzieciakach, których było w domu troje albo więcej. Nawet przy dwójce trzeba wybierać. Naoglądałam się i nasłuchałam, jak to w praktyce wygląda. Noszenie po sobie starych ubrań, jeden komputer dla kilku osób, bardzo skromne posiłki, żeby wszystkim starczyło. No i ta specyficzna więź z rodzicami, a raczej jej brak.
Na pewno kochają swoje pociechy, ale inaczej. Jeśli mają ich kilka, to zawsze trafi się jakiś faworyt, a pozostali będą poszkodowani. Znam takie sytuacje np. z domu bliskiej przyjaciółki. Ona była najstarsza z całej trójki i nikt się nią nie przejmował. Była pozostawiona sama sobie, bo przecież to młodsi wymagają opieki.
Bardzo bym nie chciała żyć w takim układzie, gdzie jestem dla rodziców mniej ważna od pozostałych.
Zobacz również: Ciągle musi się tłumaczyć, że ma tylko jedno dziecko. Wreszcie nie wytrzymała
Już nie mówię o życiowych szansach, bo te są zupełnie inne. Mniejsza o to, ile rodzice zarabiają i jakie mają możliwości. Jednemu dziecku zawsze zapewnią więcej, niż gdyby mieli ich na utrzymaniu kilkoro. To jest najprostsza matematyka i po prostu prawda. Nie znam w sumie żadnej rodziny wielodzietnej, w której na coś by nie brakowało.
Niektórzy twierdzą, że teraz wygląda to inaczej, bo jest 500+. Jakoś nie wierzę. To jednak nie jest dużo i pieniądze szybko się rozpływają. Na pewno jest łatwiej, ale nie sprawia, że nagle rodzinę na wszystko stać. Jeszcze coś mi się przypomniało - mieszkanie po kilka osób w jednym pokoju. Ja nawet z jedną bym oszalała.
To najbardziej lubiłam w byciu jedynakiem. Zawsze miałam własną przestrzeń, w którą nikt mi się nie wpychał.
Znam takie domy, w których nawet czworo dzieci żyło na kilku metrach kwadratowych. Łóżka piętrowe, jedno biurko, rano i wieczorem kolejka do łazienki. To nie są moim zdaniem godne warunki. Młodość to powinien być jednak czas beztroski, a nie wiecznego szarpania się i proszenia o wszystko. Z tego powodu nie planuję mieć dużej rodziny.
Było mi dobrze jako jedynaczce i to samo chcę zapewnić dziecku. Nie sprzedam swoich poglądów za 500 zł. Ujemny przyrost naturalny też mnie jakoś specjalnie nie rusza. Spójrzcie na bogate kraje, gdzie małe rodziny to standard, a wszystkie duże to dziwnym trafem imigranci albo biedota. Oni to już dawno zrozumieli.
Mam nadzieję, że młodzi Polacy tez wyciągną wnioski. Przeraża mnie, gdy największym marzeniem moich koleżanek jest trójka dzieci. Każdy niech żyje po swojemu, ale nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Adrianna
Zobacz również: „Nazywają mnie 2500”. Elwira ma 28 lat, jest w piątej ciąży i musi się z tego tłumaczyć