Niemal co roku spędzam urlop nad Bałtykiem i przyznam szczerze, że jest coraz gorzej. Nawet nie chodzi o ceny czy pogodę, choć to też pozostawia sporo do życzenia. Bardziej irytuje mnie nastawienie innych ludzi, którzy dosłownie we wszystkim widzą problem. Myślą wyłącznie o sobie i w nosie mają potrzeby całej reszty.
Zobacz również: LIST: „Wystawiam worek z pieluchami przed drzwi. Sąsiedzi mają z tym problem”
Historia z parawanem to najbardziej dobitny przykład tego, co może nas spotkać nad polskim morzem. Przez lata nikomu to nie przeszkadzało, a nagle afera. Ok, też się wkurzam, gdy przychodzę rano i cała linia brzegowa jest tak zastawiona, że nie można dojść do wody. Ale ochranianie się przed wiatrem samo w sobie nie jest przecież żadną zbrodnią.
Tym bardziej, jeśli chcesz w ten sposób chronić najmłodszych. A mnie właśnie o to chodziło.
Na początku wakacji plażowaliśmy bez tego typu udogodnień i było fajnie. Później jednak zrobiło się bardziej wietrznie, dlatego postanowiłam mimo wszystko trochę się odgrodzić. Specjalnie wstałam jeszcze przed 5 rano i znalazłam wolne miejsce w naszej ulubionej okolicy. Wbiłam dwa parawany, zostawiłam koce i wróciliśmy cała rodziną kilka godzin później.
Już był spory tłum, a osoby wokół szeptały do siebie „to ona”. Dosłownie pokazywali mnie sobie palcami jako tą, która miała czelność wbić kilka pachołków połączonych ze sobą materiałem. Jeden facet podszedł i stwierdził, że gdyby każdy tak robił, to z brzegu nawet morza by nie było widać. To już jest naprawdę nadgorliwość, żeby zaczepiać obcych ludzi, którzy nic złego nie zrobili.
Przecież ja tego nie zrobiłam dla siebie, ale dzieci. Chciałam, żeby sobie wypoczęły w miarę komfortowych warunkach.
Zobacz również: LIST: „Położyłam ręcznik na hotelowym leżaku, a ktoś i tak go zajął. Ludzie są podli”
Na plaży potrafi mocno wiać, a nad Bałtykiem to już wyjątkowo. Efekt jest zazwyczaj taki, że dziecko chwile się pokąpie, wróci na ręcznik, poleży i choroba gotowa. W zeszłym roku cała moja dwójka skończyła z ostrym zapaleniem uszu. Rozstawiłam ten nieszczęsny parawan nie po to, żeby zajmować na własność plażę, ale uniknąć przewiania.
Czy to aż taka zbrodnia? Jakoś inni budują sobie na brzegu mieszkania kilkupokojowe ze szmat i nikogo to nie rusza. A nawet dzieci nie mają. We wszystkim należy zachować umiar. Nie rozłożyliśmy się przy samej wodzie i zajęliśmy maksymalnie kilka metrów kwadratowych. Zrobiliśmy to, co inni, ale tylko nam się dostało.
Po chwili chciałam stamtąd uciekać, bo plażowicze bez parawanów patrzyli z pretensjami i pogardą.
Nie wiem, skąd w ludziach taka zawiść i szukanie dziury w całym. Tym bardziej, kiedy widzą za parawanem małe dzieci szczególnie narażone na słońce i silny wiatr. Jako matka mam obowiązek je chronić i każda kobieta zrobiłaby na moim miejscu dokładnie to samo. Skoro coś nie jest zabronione, to jest dopuszczalne. I nikt nie powinien tego w chamski sposób komentować.
Dwa razy się zastanowię, czy w przyszłym roku też wyjechać na urlop w Polsce. Wydaje mi się, że w Chorwacji, Hiszpanii czy Bułgarii zostałabym lepiej potraktowana. A wszystko wynika chyba z tej histerii, którą rozpętały media. Że niby każdy parawan na plaży to obciach i wiocha. Ja naprawdę korzystam z tego udogodnienia z głową.
Nie życzę sobie, żeby ktoś wytykał mnie palcami, skoro nie robię niczego złego.
Lucyna
Zobacz również: LIST: „Moje chore dziecko rozbiło w sklepie butelkę drogiego alkoholu. Nie zapłacę!”