Mam wrażenie, że Polacy stali się bardziej pruderyjni. Wszystko nam przeszkadza i obraża. Trzeba wyglądać i zachowywać się dokładnie według ustalonego wzorca, bo inaczej człowiek zostanie wytknięty palcami. Ciągle szukamy dziury w całym i afery tam, gdzie jej na pewno nie ma.
Zobacz również: Kamila zszokował strój kasjerki z dyskontu. Napisał na nią skargę
Przekonałam się o tym ostatnio na własnej skórze. Zostałam potraktowana strasznie niesprawiedliwie tylko dlatego, że komuś nie spodobał się mój wygląd. To nic, że inni na co dzień odsłaniają jeszcze więcej ciała i jakoś nikt im uwagi nie zwraca. Oburzamy się, ale bardzo wybiórczo. Zamiast wrzucić na luz - jesteśmy coraz mocniej przewrażliwieni.
Tak jak właścicielka sklepu, z którego zostałam najnormalniej w świecie wyrzucona. Tylko dlatego, że pokazałam trochę skóry.
Miałam ostatnio dzień wolny w środku tygodnia i razem ze znajomymi wybraliśmy się nad jeziorko. Prawie centrum miasta, tuż obok wielkie osiedle i sporo plażowiczów. Jeszcze nie ma pełni sezonu, więc zaplecze gastronomiczne zamknięte na cztery spusty. Kiedy zrobiliśmy się głodni, postanowiłam coś kupić.
Wiedziałam, że w jednym z bloków działa sklepik. Nie zastanawiając się zbyt długo owinęłam się ręcznikiem i poszłam tam w stroju jednoczęściowym. Na stopach miałam klapki, jeśli ma to jakiekolwiek znaczenie w tej sytuacji. Trudno, żebym się całkowicie przebierała mając do przejścia 200 metrów. Szkoda zachodu.
Innego zdania była sprzedawczyni. Nie pozwoliła mi się nawet rozejrzeć, tylko od razu wyskoczyła na mnie z twarzą.
Zobacz również: Sprzedawcy mają dość chamskich klientów. Na drzwiach sklepu wywiesili dosadny apel
Człowiek sobie stoi spokojnie, chce coś kupić i uczciwie zapłacić, a ona na to, że to nie plaża. W jej sklepie obowiązują normalne stroje. Inaczej wszyscy „świeciliby tyłkami”. Po pierwsze - mamy chyba wolność i mogę wystąpić w takiej stylizacji, jaka mi się podoba. Po drugie - to był strój jednoczęściowy, który razem z ręcznikiem zakrywał mnie od dekoltu za kolana.
Jakoś nie sądzę, żeby wyrzucała klientki w krótkich topach i szortach. A na pewno odsłaniają więcej ciała… Mówię do niej spokojnie, że skoro ma sklep przy plaży, to powinna się z tym liczyć. W wakacje jeszcze się naogląda, więc po co robić aferę. Dzięki ludziom takim jak ja zarabia na życie.
Nie przekonałam jej tym wywodem. Jeszcze raz pokazała mi palcem na drzwi i kazała spadać na drzewo.
Pierwszy raz w życiu zostałam potraktowana tak brutalnie. I to za co? Nie przyszłam tam w skąpym bikini, ale dość szczelnie okryta. Jej przeszkadzał sam fakt, że mam na sobie strój kąpielowy. Co z tego, że zakrywający wszystko i jeszcze z długim ręcznikiem na biodrach. Taka nadgorliwa babka, że pewnie za same klapki by mnie wyrzuciła. Kto by pomyślał - selekcja w spożywczaku…
Odesłałam tam koleżankę. Miała na sobie bardzo krótkie spodenki odsłaniające całe uda i bluzkę ze sporym dekoltem. Na szczęście tym razem funkcjonariuszka policji obyczajowej nie widziała problemu. Taka jest konsekwentna. I właśnie to mnie wkurzyło najbardziej - człowiek przez takich nadgorliwców już zupełnie nie wie, o co chodzi.
Czuję się ofiarą dyskryminacji. Jednych segregują ze względu na kolor skóry czy orientację, a ja zostałam uznana za człowieka drugiej kategorii z powodu stroju. Bo jakaś jedna babka ma takie widzimisię.
Edyta
Zobacz również: 2-latce w sklepie zachciało się siku. Reakcja ekspedientek? Skandaliczna!