Mam 28 lat i od 3 jestem w związku. Swojego chłopaka poznałam na portalu randkowym, w moim wieku nie widziałam innej opcji zapoznania kogoś, zwłaszcza, że nie jestem typem imprezowiczki i rzadko chodzę do klubów. Nasza znajomość potoczyła się dość szybko, bo po 3 miesiącach oświadczył mi się. Byłam wtedy naprawdę zakochana, więc nie zawahałam się i powiedziałam "tak". Od oświadczyn minęły prawie 3 lata, a dopiero nie dawno zaczęliśmy rozmawiać o ślubie...
Zobacz też: „Mój facet ma słabość do innych kobiet. Ciągle jakąś podrywa…”
Od początku wiedzieliśmy, że sami musimy uzbierać pieniądze na wesele, dlatego przeciągające się narzeczeństwo nie było dla nas niczym dziwnym. Poza tym chcieliśmy kupić mieszkanie, żeby nie tułać się dłużej po stancjach. Wzięliśmy się ostro do roboty, zaczęliśmy oszczędzać, mój narzeczony ma wyjazdową pracę i ciągle nie ma go w domu. Naprawdę doceniam to, że tak bardzo się poświęca, żebyśmy w końcu mogli być na swoim i zrobić wesele.
Mój narzeczony to mój pierwszy poważny facet w życiu. Przez te 3 lata mało się kłóciliśmy, dobrze się dogadujemy, generalnie nadajemy na tych samych falach. Nie wyobrażam sobie, że miałabym być z kimś innym. Pochodzę z dużej, dość tradycyjnej rodziny. Moja mama nigdy nie pracowała, poświeciła się wychowaniu dzieci, a potem ojciec nie chciał, aby pracowała byle gdzie. Rodzice są dla mnie wzorem małżeństwa, ojciec do tej pory dba o mamę, uszczęśliwia ją na każdym kroku. Zazdroszczę im tego uczucia, oczywiście tak pozytywnie :)
Rodzice są bardzo religijni, wpoili mi wartości, których trzymam się do dziś. Dla mnie to również bardzo ważne. W końcu zaczęli dopytywać o nasz ślub. I to właściwie był taki instynkt do poruszenia tego tematu z narzeczonym. Tak też się stało.
Kiedy wrócił na weekend do domu poruszyłam temat ślubu. Zaczęliśmy kalkulować ile mamy uzbieranych pieniędzy, po czym okazało się, że on ma więcej niż ja. Dla mnie nie było nic dziwnego w tym, że facet wyda trochę więcej, bo przecież jak będziemy małżeństwem to i jak będziemy mieć wspólne pieniądze. On jest w tym momencie wyskoczył z... intercyzą...
Przyznaję, że był to dla mnie duży szok. nie słyszałam, żeby ktoś w rodzinie albo wśród znajomych robił coś takiego. Poczułam się wtedy, jakby skreślił on z góry nasz związek. Poza tym dla mnie małżeństwo to jedność, nie wyobrażam sobie rozdzielczości majątkowej... Pewnie niektórzy zarzucą mi staroświeckość, ale każdy może mieć własne poglądy.
Mam teraz mętlik w głowie. Do tej pory myślałam, że zgadzamy się ze sobą w każdej kwestii, a intercyza nawet nie przyszła mi do głowy. Kocham go, myślałam, że to facet na całe życie, ale co mam teraz zrobić? Nie chcę żadnej intercyzy. Dla małżeństwo jest po to, aby dzielić swoje troski, radości i wszystko co oboje posiadamy. Co zrobilibyście na moim miejscu?
Marta
Zobacz też: „Był moim pierwszym chłopakiem, a teraz ma zostać mężem". Nigdy nie była z innym