Kiedy zapytał mnie, czy planuję coś na przełomie czerwca i lipca, wtedy od razu oszalałam ze szczęścia. Już kilka miesięcy temu wspominał, że chciałby się ze mną wybrać na wakacje. I to nie nad polskie morze, ale chodziło o jakąś bardziej egzotyczną wycieczkę. No i wreszcie konkret. Wczasy zarezerwowane. Mam się tylko zgodzić.
Zobacz również: LIST: „Moi znajomi mają po 30 lat i nigdy nie byli za granicą. To jest kalectwo”
Później czar trochę prysł, bo okazało się, że chodzi o oklepaną Grecję. Miałam nadzieję na trochę dalszy i bardziej egzotyczny wyjazd, ale niech będzie. Zaplanował, grosza ode mnie nie chce, więc nie będę wybrzydzała. No i byliśmy, ale trudno mi ukrywać rozczarowanie. To był jeden wielki niewypał.
Tylko przyroda mi się tam podobała. Warunki raczej słabe, a momentami skandaliczne. Aż wstyd mi było opowiadać, kiedy rodzina pytała.
Na początku okazało się, że biuro podróży ma umowę z tanim przewoźnikiem. Lot opóźniony o 2 godziny, a w środku tak mało miejsca, że człowiek wbija kolana w kolejny fotel. Jak wreszcie dotarliśmy i mogłam wstać, to dostałam skurczu całego ciała. Nie byłam w stanie się wyprostować. Dobra, jedziemy rozlatującym się autokarem z lotniska do hotelu.
A raczej domu wczasowego z wczesnych lat 70. Szary beton, odlatujący tynk, stare okna, a basem tak brudny, że bałabym się nawet nogi zamoczyć. Cała nadzieja w all inclusive, bo liczyłam chociaż na dobre jedzenie. Oczywiście się przeliczyłam. Na każdy posiłek codziennie to samo.
Co nie zeszło na kolację, to serwowali na śniadanie. Obiady różniły się tylko dodatkami. A za picie kazali dodatkowo i to słono płacić.
Zobacz również: Wyznanie Dominiki: „Na wakacjach znowu najadłam się wstydu za rodaków”
Robiłam wszystko, żeby nie siedzieć w tym upiornym miejscu, więc sporo zwiedzaliśmy. Może byłoby inaczej, gdyby nasz pakiet obejmował bezpłatne drinki w barze. Ale nie - na tym też musiał zaoszczędzić, bo to nie było pełne all inclusive, ale wersja light. Znieczulanie się na własny koszt raczej się nie kalkulowało.
Przez 7 dni ręczniki zmienili nam dwa razy, a sprzątanie odbyło się raz. Polegało na wylaniu na podłogę wiadra wody. W Polsce nie pozwoliliby ludziom mieszkać w takich warunkach, więc naprawdę wolałabym już wylądować nad Bałtykiem. Mój chłopak mimo wszystko był zadowolony.
Zwłaszcza z siebie. W końcu postawił dziewczynie wakacje. A standard to już szczegół bez znaczenia.
Wiem, że brzmię jak niewdzięczny potwór, ale naprawdę było źle. To miały być wakacje życia, a chciałam jak najprędzej wrócić do kraju. Przyleciałam brudna, niewyspana, chudsza o kilka kilogramów i zwyczajnie wściekła. Na hotel, obsługę, biuro podróży, a przede wszystkim na chłopaka. On musiał wiedzieć, w co nas pakuje.
Dopiero po fakcie przeczytałam recenzje i ludzie piszą słowo w słowo to samo. Bieda i syf. Pewnie skusiła go cena, bo taniej było tylko w Bułgarii. Szczerze? 100 razy bardziej wolałabym tam spędzić urlop, bo warunki są o wiele lepsze.
Jemu się wydawało, że tym wyjazdem wzmocni nasz związek. Coś nie wyszło, bo ja mam do niego ogromny żal. I naprawdę nie wiem, czy da się to jeszcze posklejać.
Julia
Zobacz również: LIST: „Rok temu Dominikana, a teraz Mauritius. Żal mi tych, którzy nie widzieli nic poza plażą w Mielnie”