LIST: „Moje chore dziecko rozbiło w sklepie butelkę drogiego alkoholu. Nie zapłacę!”

Małgorzata nie poczuwa się do odpowiedzialności.
LIST: „Moje chore dziecko rozbiło w sklepie butelkę drogiego alkoholu. Nie zapłacę!”
fot. Pixabay
26.05.2019

Podobno nigdzie nie traktuje się matek tak dobrze, jak w naszym kraju. Kiedy masz na wychowaniu niepełnosprawne dziecko, to ludzie wręcz powinni nosić cię na rękach. Jesteś superbohaterką, której należy się ogromny szacunek i pomoc. Brzmi świetnie, ale wiadomo jak to wygląda naprawdę. Wciąż musimy o wszystko walczyć, a chorzy i ich opiekunowie postrzegani są jako ludzie drugiej kategorii.

Zobacz również: Hejterzy nazwali jej córkę POTWOREM. „Dziwię się, że nie usnęłaś tej kreatury”

Wiem coś o tym i to aż za dobrze. Od 8 lat próbuję stworzyć mojemu synowi bezpieczny dom i warunki do rozwoju. Nie jest łatwo, bo dziecięcego porażenia mózgowego nigdy się nie pozbędziemy. Rehabilitacja sprawia, że jego stan się nie pogłębia, ale nie będzie już lepszy. Nie oczekuję z tego tytułu medali i zaszczytów. Wystarczyłaby zwyczajna ludzka wyrozumiałość.

Z tym jest największy problem. Czasami moje dziecko jest postrzegane jako potwór, a mnie zarzuca się jego niedopilnowanie.

Mniej więcej takie słowa padły ostatnio w markecie, gdzie wybraliśmy się na zakupy. Zazwyczaj wygląda to tak, że mąż prowadzi wózek i napełnia go niezbędnymi rzeczami, a gdzieś z tyłu lub z boku jestem ja z moim synem. Także na wózku. On potrafi przez prawie godzinę wysiedzieć w spokoju, a nawet cieszy go takie wyjście. Ale równie prawdopodobne jest to, że zacznie marudzić i nie panować nad sobą.

Jego choroba jest tak zaawansowana, że sam nie wstanie, ale zakres ruchów z pozycji wózka ma całkiem szeroki. Potrafi mocno kopnąć albo wyrwać się rękami do przodu. I właśnie w ten sposób potrącił półkę, na której stał cały rząd whisky. Butelka spadła i roztrzaskała się pod naszymi nogami. Syn tak się przeraził, że długo nie mógł dojść do siebie.

Zapytacie pewnie, co ja robiłam tak blisko stoiska z alkoholami znając jego odruchy. Problem w tym, że wcale tam nie byłam.

Zobacz również: Marta miała 20 lat, kiedy urodziła chore dziecko. Teraz wyznaje: „Gdybym mogła, to usunęłabym ciążę”

Regały z trunkami pojawiły się nagle na głównej alejce. Jakaś okolicznościowa promocja. Szłam tą samą trasą co zwykle, odwróciłam się tylko żeby spojrzeć na męża i trach. Gdybym miała świadomość, że w zasięgu dłoni syna znajdzie się coś tak delikatnego i niebezpiecznego, to w życiu bym się tam nie zbliżała. No, ale stało się. Szybko przybiegła ekspedientka ze sprzątaczką.

Zapytała, jak do tego doszło i stwierdziła, że nie zachowałam wystarczającej ostrożności. Gdyby to było przypadkowe potrącenie, to nic się nie stało. Ale syn musiał specjalnie tam sięgnąć i zrzucić. O ile to możliwe w przypadku chorego dziecka, w co szczerze wątpię. Zrobiła smutną minę i powiedziała: „no, trzeba będzie zapłacić”.

Prawie 70 zł to w budżecie naszej rodziny spora kwota. Już nie przedłużając - odmówiłam. Musiałam się użerać z ochroną, a później policją.

Funkcjonariusz prosił obsługę, żeby dała nam spokój, bo przecież nikt nie chciał niczego zniszczyć. Ostatecznie zostałam spisana i market ma podjąć decyzję, czy mnie ścigać. Tak się traktuje w Polsce matki dzieci niepełnosprawnych. Zaraz zaczną mnie ciagnąć po komisariatach i sądach. Może nawet syna odbiorą, bo widocznie nie potrafię się nim zająć. Chce mi się śmiać i płakać równocześnie.

Karanie osoby w mojej sytuacji jest zwyczajnym świństwem. To naprawdę nie moja wina, że te butelki nagle się tam pojawiły. Ani to, że syn jakimś cudem tam sięgnął. Nie mam zamiaru go wiązać, a wypadki przecież chodzą po ludziach. Dla tak wielkiej korporacji jedna butelka to nic. Dla mnie spory wydatek. Zamiast odpuścić, to obsługa postanowiła mnie upokorzyć. Zrobiło się spore zbiegowisko, ale nikt nie stanął w naszej obronie.

Wszędzie słyszę, że trzeba chronić życie od momentu poczęcia. Ale jak już się urodzi chore dziecko, to wszyscy mają je gdzieś. Taka jest polska rzeczywistość.

Małgorzata

Zobacz również: Urodziła się z bezmózgowiem i przeżyła tylko tydzień. Rodzice pokazali ją światu

Polecane wideo

Tak wygląda dziecko urodzone w 22. tygodniu ciąży
Tak wygląda dziecko urodzone w 22. tygodniu ciąży - zdjęcie 1
Komentarze (223)
Ocena: 4.29 / 5
gość (Ocena: 5) 12.10.2021 16:45
Bylo uśpić potwora
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 12.10.2021 16:45
Z DEBILEM NA CMENTARZ
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 03.02.2021 09:07
A tak z ciekawości, o ile ta historia wgl jest prawdziwa - te regały wyrosły nagle przed autorką, czy po prostu nie chciało jej się zmieniać kierunku trasy? Bo chyba musiała je widzieć?
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 29.12.2020 14:37
Proszę pójść z dzieckiem na spacer do parku a nie do sklepu
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 29.12.2020 13:35
problem w tym, że za tą stłuczoną butelkę będzie musiał zapłacić personel; jak się coś zniszczyło to trzeba za to zapłacić
odpowiedz

Polecane dla Ciebie