Przed świętami udało mi się wreszcie spotkać z koleżankami, których dawno nie widziałam. Na co dzień mieszkam gdzie indziej, ale na ten czas wróciłam do rodzinnego miasta. Studiuję i pracuję ponad 200 km od domu, więc rzadko jest okazja, żeby się gdzieś z nimi wyrwać. Umówiłyśmy się w klubie, do którego kiedyś często chodziłyśmy.
Zobacz również: Spotkałem najgorzej ubraną młodą mamę. Ośmieszyła siebie i dziecko...
Impreza jak najbardziej się udała, ale zupełnie nie o tym chcę opowiedzieć. Chodzi mi o kobietę, która się do nas nagle przyczepiła. Trudno nazwać ją dziewczyną, bo wyglądała na sporo starszą od nas. A zachowywała się jak jakaś spuszczona ze smyczy gimnazjalistka. Od początku zwracała na siebie uwagę.
Była strasznie tandetnie ubrana i wymalowana, a w całym klubie słyszalny był tylko jej rechot. Od razu pomyślałam, że coś tu jest nie tak.
Czasami w takich miejscach spotyka się nastolatki, które jakimś cudem wpuszczono do środka. Krótkie spódnice, biust prawie na wierzchu, a po jednym drinku już w ogóle nad sobą nie panują. Przykry widok. Od kobiety, która mogłaby być ich matką, oczekuje się jednak czegoś innego. Ktoś taki w ogóle nie powinien tam być, a jeśli już - wypadałoby dostosować zachowanie do swojego wieku.
Wszędzie jej było pełno. Miałam wrażenie, że gdzie się nie obejrzę, tam ona. W jednej chwili wywija na parkiecie, później spotykam ją w WC, a tu już jest przy barze i nieporadnie flirtuje z obsługą. Podobno przyszła z koleżankami, ale tych nawet nie zauważyłam. Wreszcie jej towarzystwo się rozpłynęło i postanowiła znaleźć sobie nowych znajomych.
Padło na nas. Kiedy siedziałyśmy w loży, ona nagle wyrosła za plecami mojej przyjaciółki i zaczyna się przedstawiać.
Zobacz również: Maciej chce ZAKAZAĆ ukochanej noszenia pewnych ubrań. „Kobiecie w związku nie wypada”
Szczerze? Różnica wieku była widoczna gołym okiem, więc głupio mi było mówić do niej na „ty”. Łapałam się na tym, że myślę o niej jako „pani”. Dawałam jej 30-40 lat i trafiłam w sam środek. Przyczepiła się do nas 35-letnia desperatka. Wulgarna, głośna i mało pasująca do tego miejsca. Jesteśmy dobrze wychowane, więc jej nie przepędziłyśmy.
A uwierzcie, że to byłoby najlepsze wyjście. Po chwili obściskiwała każdą z nas, wyciągała siłą na parkiet, opowiadała jakieś sprośne dowcipy, a ja patrzyłam na nią z zażenowaniem. Makijaż jej się rozmazał, a spódniczka niebezpieczne wędrowała do góry. Świeciła tyłkiem i niczym się nie przejmowała.
Byłam zniesmaczona, że osoba w jej wieku zachowuje się gorzej od osób prawie dwa razy młodszych.
Patrzyłam na nią jak na starszą panią, której puściły hamulce. Dowiedziałam się, że często bywa w takich miejscach, bo musi się rozerwać. Zwłaszcza teraz, bo urodziła drugie dziecko i siedzi na macierzyńskim. W tygodniu dom, pieluchy, gotowanie i spacery, a w weekend mąż daje jej wychodne. Szczerze? Spaliłabym się ze wstydu, gdyby to była moja matka.
Obraz nędzy i rozpaczy. Kobieta w średnim wieku, rozmazany make-up, kiecka odsłaniająca wszystko i ten głupi rechot. Mam nadzieję, że będąc w jej wieku okażę się mądrzejsza. Ona myślała, że jest duszą towarzystwa, a wszyscy się z niej śmiali. Jak na staruszkę pokazującą majtki.
Rozumiem, że każdy czasem musi się rozerwać, ale mając tyle lat i własną rodzinę wypadałoby się trochę uspokoić. Mało rzeczy mnie szokuje, a to naprawdę mnie zniesmaczyło.
Kornelia
Zobacz również: Wyznanie klubowej selekcjonerki: „Nie wpuszczę cię do środka, jeśli wyglądasz jak zakonnica lub prostytutka”