Nie jestem jedną z tych osób, które odwracają wzrok, kiedy do autobusu wchodzi starszy człowiek albo kobieta w ciąży. Na każdym przystanku patrzę, kto wsiada i w razie czego ustępuję miejsca. Tak mnie wychowano. Niektórzy jednak ewidentnie przesadzają, a wtedy moja dobroduszność się kończy.
Zobacz również: Matka domaga się, by pasażerowie komunikacji publicznej USTĘPOWALI miejsca dzieciom
Tak jak wczoraj, kiedy jechałam rano do pracy. Było dość luźno, wszyscy siedzieli i jeszcze kilka wolnych foteli było do dyspozycji. W połowie drogi do środka weszła typowa polska seniorka. Siwe włosy, beret, wielka siata w ręce. Nawet sobie pomyślałam, że przypomina mi trochę moją zmarłą babcię.
Mogła sobie wygodnie usiąść tuż obok wejścia, ale nie skorzystała z tej opcji. Zamiast tego przeszła przez prawie cały pojazd i znalazła się obok mnie. Nie bez powodu.
Chwilę postała, a ja czułam jej oddech za plecami. Później zaczęła jakoś dziwnie cmokać i szarpać się z ciężką torbą. Zrobiło się naprawdę dziwnie. Spojrzałam na nią, a wtedy wypaliła: może by mnie pani puściła? Rozejrzałam się wokół i nic się nie zmieniło. Nadal kilka wolnych foteli, więc mogła przebierać.
Ale nie… Ona koniecznie chciała usiąść tam, gdzie byłam ja. Grzecznie odpowiedziałam, że wolnych miejsc nie brakuje. Nawet wskazałam jej dłonią, żeby spoczęła za mną. No i się zaczęło. Jaka ja jestem niewychowana, co ja sobie wyobrażam, nie szanuję starszych. Mówiła to w taki sposób, żeby wszyscy usłyszeli. Chciała mnie upokorzyć.
Naprawdę nie wiedziałam, o co tej kobiecie chodzi. Jakaś wyjątkowo złośliwa postać, która najwyraźniej lubi takie afery.
Zobacz również: LIST: „Poprosiłam o miejsce, a pasażerowie się na mnie rzucili. Zostałam upokorzona”
Odwróciłam głowę i starałam się skupić na tym, co widzę za oknem. Nie dało się. Prawie się o mnie oparła. Stwierdziła, że zajęłam „jej miejsce”! Zupełnie tak, jak gdyby to był prywatny samochód. Albo międzymiastowy, gdzie rezerwuje się konkretny fotel. Ona koniecznie chce siedzieć za kierowcą i w kierunku jazdy.
Zacisnęłam zęby i mówię jak najspokojniej potrafię: proszę nie wybrzydzać, miejsce jest dla każdego. Ludzie siedzą, słyszą jej absurdalne pretensje, ale niestety nikt nie reaguje. W głowie mi się kotłuje. Dla świętego spokoju powinnam wstać, ale mam też swoją godność i nie dam sobą pomiatać.
Ona nie daje za wygraną. Sytuacja staje się dla mnie tak nieznośna, że na kolejnym przystanku wysiadłam. Wolałam zaczekać na kolejny autobus, niż to znosić.
Starsza pani o aparycji mojej kochanej babci doprowadziła mnie do takiego stanu, że jeszcze długo się trzęsłam. A później słyszę: szanuj seniorów. Bardzo chętnie, ale niech oni też zaczną szanować innych ludzi. Nie twierdzę, że wszyscy są tacy bezczelni i roszczeniowy. Jednak z tego co wiem, to takie sytuacje zdarzają się coraz częściej.
Pod płaszczykiem dobrych manier próbują nas zgnoić. Kobieta sobie ubzdurała, że ma w miejskim autobusie prywatne miejsce i nagle ja mam się podporządkować jej fanaberii. Bo ona zawsze tam siada i jeszcze nikt jej nie odmówił. No to byłam pierwsza i mam nadzieję, że nie ostatnia.
Przez taką jedną dziwaczkę człowiek dwa razy się zastanowi, zanim komuś ustąpi. A jeszcze gorsza jest ta znieczulica. Staruszka naskoczyła na mnie bez powodu i nikt nie zareagował. Chciałam tylko dojechać do pracy, a skończyłam ze łzami w oczach.
Beata
Zobacz również: Pasażer autobusu nie ustąpił miejsca kobiecie w 8. miesiącu ciąży. Zemściła się w najlepszy możliwy sposób