Bardzo często przychodzą od was maile dotyczące zabawnych albo przykrych sytuacji, do których dochodzi w środkach komunikacji miejskiej. Przeważnie dotyczą one osób starszych i kobiet w ciąży. Przypomnijmy:
LIST: „Kanar wlepił mi mandat za brak biletu, choć jestem w zaawansowanej ciąży”
Tym razem bohaterką jest młoda, 25-letnia kobieta – E. Kilka dni temu podczas podróży do pracy spotkała ją w autobusie ogromna przykrość. E. nie może się otrząsnąć do dzisiejszego dnia. Przestała nawet jeździć tamtą trasą. Wybrała inną – dłuższą. Jak pisze w mailu, woli stracić trochę czasu niż po raz kolejny narazić się na taką kompromitację.
Publikujemy wiadomość od E.
- Od ponad dwóch lat jeździłam do pracy tą samą trasą. Najpierw jednym autobusem, a potem drugim. Dojazd zabierał mi niecałą godzinę. Teraz jadę ponad 60 minut i zawdzięczam to starszej pani, która również ma zwyczaj jeździć z rana w tą samą stronę. Nieraz łypała na mnie spod oka, a kilka dni temu podeszła i nieprzyjemnym tonem zwróciła mi uwagę.
Jestem osobą puszystą. Kiedyś miałam kompleksy z tego powodu, ale wyleczyłam się z nich dzięki terapii. Nauczyłam się akceptować swoje wady i doceniać zalety. Mam też te wspaniałych ludzi dookoła, którzy mnie kochają. Poza tym od wielu lat nie usłyszałam pogardliwego słowa na swój temat. Dopóki w moim życiu nie pojawiła się starsza pani z autobusu.
Co się dzieje w komunikacji miejskiej? Bulwersujące zachowania pasażerów
Kojarzyłam ją w widzenia. Zawsze miała na sobie fioletowy płacz albo granatową kurtkę. Często woziła ze sobą pieska i wózek na zakupy. Wsiadała po mnie i przeważnie zajmowała to samo miejsce – tyłem do kierowcy.
Feralnego dnia autobus był wyjątkowo zatłoczony. Zajęłam jedno z poczwórnych miejsc. Wolne zostało tylko to obok mnie, a raczej ¾ miejsca, bo jestem duża. Zaraz potem wsiadła tamta staruszka i zaczęła się rozglądać za wolnym miejscem. Wolnych miejsc w najbliższej przestrzeni nie było, więc pani skierowała się do mnie.
Wtedy E. usłyszała kilka nieprzyjemnych słów.
- Staruszka popatrzyła na wolny kawałek miejsca, a potem na mnie. Zrozumiałam, o co jej chodzi, ale zanim zdążyłam zareagować, naskoczyła na mnie. Usłyszałam, że osoby z nadwagą nie powinny zajmować tych miejsc, ale siadać na pojedynczych lub tych dłuższych, mieszczących osobę puszystą lub półtorej osoby (czyli np. matkę z dzieckiem). Dodała, że jestem bezczelna i mam jej natychmiast ustąpić. Dosłownie osłupiałam. Nie spodziewałam się aż tak chamskiej reakcji. Myślałam, że pani zwróci się do mnie bardziej uprzejmym tonem. Bez słowa wstałam i podeszłam do przodu. Czułam ogromne zawstydzenie.
Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą. Z tyłu usłyszałam jeszcze dwa komentarze: „Bezmyślna” i „Dobrze, że pani jej zwróciła uwagę”. To było okropne doświadczenie. Nikt nie stanął w mojej obronie.
Czy naprawdę warto robić aferę o miejsce? Przyznaję, że mam nadwagę i nie mieszczę się na normalnym miejscu, ale nie lubię tych siedzeń dla osób puszystych. Poza tym przeważnie nie myślę o tym, gdzie siadam. Do tej pory jeszcze się nie zdarzyło, że ktokolwiek zwrócił mi uwagę.
W komunikacji miejskiej spotkały wyjątkowych przystojniaków. Zrobiły im zdjęcia
Przez komentarz tej starszej pani znowu poczułam się źle sama ze sobą. Wróciły kompleksy i boję się jeździć tamtą trasą z obawy, że znowu ją spotkam. Ludzie są tacy okrutni. Przecież mogła mi zwrócić uwagę w łagodniejszy sposób.