Kiedyś uwielbiałam spotykać się z koleżankami. Przy nich można było wreszcie się wyluzować. Rozmawiałyśmy godzinami i czuć było wzajemne zrozumienie. To już niestety przeszłość. Dorosłyśmy, zaczęły się poważne związki, zaręczyny, śluby, ciąże, porody i niektórym trochę odbiło. Wciąż je lubię, ale dziś nasze wspólne spotkania są strasznie monotematyczne.
Zobacz również: Zapłakana mama ujawnia brutalną prawdę o karmieniu piersią. Jest się czego obawiać?
Praktycznie już nie plotkujemy, bo najbardziej kręcą je tematy rodzinne. Cały wieczór (o ile w ogóle są w stanie wyrwać się z domu) słyszę o fochach męża, kredytach hipotecznych, kupach dzieci i tym podobnych atrakcjach. Człowiek idzie na spotkanie z myślą, że wreszcie od tego odpocznie, a tu ani chwili wytchnienia.
Nie, nie jestem wieczną singielką, której to nie dotyczy. Ślub już wzięłam, a potomek w drodze. Po prostu uważam, że młode żony i matki są strasznie nudne.
Najgorsze są te ich teorie, których tak uparcie bronią. W ciąży nie możesz wypić nawet jednej kawy, bo urodzisz mutanta. Nie trzymaj się za brzuch - to odcina dopływ tlenu do macicy. A jak urodzisz, to nie masz wyjście i musisz podać maluchowi pierś. Innego wyjścia nie ma, a jak twierdzisz inaczej, to jesteś najgorszą matką na świecie. Męczy mnie to oskarżanie.
Temat karmienia jest mi szczególnie bliski i dlatego tak mnie irytuje. Ja już podjęłam decyzję i nie ma od niej odwrotu. To nie żadna fanaberia, ale efekt długich przemyśleń. Sporo też czytałam i po prostu tak chcę. Od początku dziecko przejdzie na mieszankę - tak będzie wygodniej, równie zdrowo i oszczędzi moje ciało. Tak, zostanę mamą, ale cały czas przejmuję się wyglądem.
Mam wiele kompleksów, ale z piersi zawsze byłam bardzo dumna. Są odpowiedniej wielkości, jędrne, cały czas sterczące. Dekolt to mój atut, którym jestem w stanie ukryć wszystkie inne niedoskonałości. Uwielbiam go ja i cieszy mojego męża, więc tak powinno zostać. Produkcja mleka i ssanie kilka razy dziennie to zrujnuje.
To nie jest moja teoria, ale fakt. Oglądałam już zdjęcia piersi przed i po karmieniu. Rozmawiałam też z kilkoma kobietami.
Zobacz również: „Matki, które nie chcą karmić dzieci piersią, są wyrodne”
Moje koleżanki nie są w stanie tego zrozumieć. Cały czas mi trują, że powinnam zmienić zdanie. Pokarm matki jest najlepszy. Jeśli zrezygnuję z karmienia, to moje dziecko strasznie na tym ucierpi. Będzie ciągle chorować. A mnie zjedzą wyrzuty sumienia, bo te prędzej czy później się pojawią. Ogólnie to jestem pusta, bo przejmuję się ciałem.
Trochę je nawet rozumiem. Widać od razu, że ciało od lat nie ma dla nich znaczenia. W większości się roztyły, makijaż tylko od święta, zamiast dopasowanych ciuchów - mamine worki. Szlag je trafia, że jakaś kobieta chce inaczej. Jeszcze jej się nie daj Boże uda i wtedy ich mężowie zobaczą, że młoda mama może być ładna.
Nie chcę mieć rozciągniętych wymion zamiast kształtnych piersi. Straciłabym resztki pewności siebie i ucierpiałaby na tym moja psychika. Dla mnie to za wysoka cena.
Każdy powinien żyć po swojemu, ale to tylko teoria. Kobiety uwielbiają obgadywać i „doradzać”. Czytaj: wytykać palcami i obarczać winą. Przekonałam się o tym najmocniej, kiedy opowiedziałam o swoich planach. Usłyszałam, że chyba nie dorosłam do roli matki, skoro stawiam wygląd ponad dobrem dziecka. Przecież to bzdura! Chcę, żeby było dobrze wszystkim.
Przepraszam, że śmię myśleć o własnych potrzebach. Nie jestem jedną z tych, która płacze ze wzruszenia na widok kolejnych rozstępów i uznaje je za cud. Płaczę, ale z rozpaczy i bezsilności. Skoro mam mieć zmasakrowany brzuch, pośladki i uda, to chociaż o piersi zawalczę. Miliony kobiet nie karmi piersią, bo nie chcą / nie mogą, a ich dzieciom niczego nie brakuje.
Będę jedną z nich. Z fajnym biustem.
Iwona
Zobacz również: LIST: „Nie będę karmiła piersią, bo jestem weganką. Mleko ludzkie nie różni się od krowiego”