Zazwyczaj to dziadkowie i rodzice przejmują się tym, że najmłodsze osoby w rodzinie przestają chodzić do kościoła. Rzadko kiedy dzieje się na odwrót.
Wypisałam się z religii. Ksiądz skomentował to przy całej klasie... Dorota
Klaudia swoim mailem do naszej redakcji udowadnia, że jest to możliwe. Zarówno ona, jak i jej siostra, matka oraz dziadkowie martwią się tym, że głowa rodziny zrezygnowała z praktykowania życia religijnego. Dziewczyna liczy, że ktoś podpowie jej, jak może przekonać ojca, aby ponownie zaczął chodzić do kościoła. Publikujemy jej maila.
- Życie duchowe w mojej rodzinie jest sprawą skomplikowaną. Moja mama pochodzi z bardzo religijnej rodziny, ale mój tata już nie. Ponieważ mieszkamy w domu dziadków ze strony mamy przez jakiś czas tata przesiąkł religijnym stylem życia i zaczął być bardziej gorliwy w praktykach religijnych, ale potem znowu wszystko skalkulował na chłodno. On generalnie podobno zawsze był bardzo dużym sceptykiem i chyba trudno mu to wszystko przyjąć. To przykre, ponieważ przez to rodzina podzieliła się. Dawniej razem chodziliśmy na msze i modliliśmy się, a teraz brakuje nam ojca.
Przestał chodzić do kościoła rok temu. Powiedział, że nie widzi w tym sensu. Nie czuje tego, chociaż wierzy, że jest Bóg, który rządzi światem. Wszyscy byliśmy zmartwieni: mama, moja siostra i dziadkowie. Nikt jednak ojcu wyrzutów nie robił i nie próbował go „nawracać”. Czekamy. To znaczy inni czekają, ja uważam, że trzeba zadziałać. Nie tylko przez modlitwę, jak uważają dziadkowie z mamą, ale również przez rozmowy, uświadamianie, podsuwanie książek religijnych. Ciągle szukam argumentów, które mogą go przekonać. I jakiegoś cudownego sposobu na nawrócenie.
Klaudia wyjawia, co przyczyniło się do zmiany podejścia do życia religijnego jej ojca.
- Nie przepada za proboszczem. Uważa, że powinien być bardziej wyciszony i skupiony na życiu wewnętrznym, a nie na materialnych sprawach parafii. Ja akurat się z tym nie zgadzam. Proboszcz to taki typ księdza, który działa i robi dużo dobrego. Tacy księża również są potrzebni. Dzięki proboszczowi mamy teraz lepsze ocieplanie w kościele, świątynia została pomalowana w środku i wyposażona w nowe ławki.
Mój ojciec powiedział otwarcie proboszczowi, co myśli o jego działalności podczas kolędy kilka lat temu i zrobiła się niemiła atmosfera. Potem mojemu ojcu nie spodobała się pokuta, którą zadał mu proboszcz podczas spowiedzi. Doszło jeszcze do kilku innych incydentów. W końcu ojciec coraz mniej chętnie jeździł do kościoła. Nie mogłam tego zrozumieć, ponieważ osoby wierzące nie uczestniczą w mszy świętej dla kapłana tylko dla Boga i z troski o własną duszę.
Dziewczyna wyjawia, że na postawę ojca mogli mieć wpływ członkowie sekty i jego dawne doświadczenie.
EXCLUSIVE: Byłam gosposią księdza
- Mój ojciec to typ człowieka, który rozmawia ze świadkami Jehowy. Co prawda nie zaprasza ich do domu, ale zdarzyło mu się kilka razy rozmawiać z nimi na zewnątrz. Brał też od nich ulotki i czytał je w domu. Pozostali członkowie rodziny o niczym nie wiedzą. Nie widzieli tego, co ja, a ja o niczym im nie powiedziałam. Nie chciałam ich martwić. Teraz czuję się podwójnie odpowiedzialna za ojca.
Jest jeszcze jedna sprawa. W młodości mój ojciec uczestniczył w spotkaniu znanego uzdrowiciela, Harrisa, który dopiero po latach okazał się oszustem i sługą Złego. Księża nie byli świadomi zagrożenia, jakie niesie jego posługa i zgadzali się na wynoszenie Najświętszego Sakramentu do zakrystii. Potem on odprawiał różne obrzędy.
Teraz mówi się o wiele więcej na temat takich zagrożeń duchowych. Branie udziału w spotkaniach z bioenergoterapeutami, uzdrowicielami i tego typu ludźmi wiąże się z ryzykiem, bo nie działają mocą Ducha Świętego, a wiadomo czyjego. Podejrzewam, że mój ojciec jest tym zainfekowany, a jego nawrócenie było pozorne.
Klaudia mówi, że jest coraz gorzej.
- Ojciec nie modli się, nie chodzi o kościoła i nawet na Święta Bożego Narodzenia nie poszedł na mszę. O spowiedzi nawet nie wspomnę. Bardzo się o niego martwię. Cala rodzina modli się za ojca, ale ja uważam, że trzeba zrobić coś więcej i to jak najszybciej. Myślałam o tym, aby podstępem zabrać go na jakąś mszę z modlitwą o uwolnienie i uzdrowienie wewnętrzne. Nie mam jednak 100-procentowej pewności, czy to dobry pomysł. Wiem, że nie można nikogo nawracać na siłę, ale chodzi o jego duszę!
Jak myślicie, czy to pomoże?
„Podczas kolędy wyprosiłam księdza z mieszkania. Nie miał prawa mnie przepytywać z pacierza”