„Podczas kolędy wyprosiłam księdza z mieszkania. Nie miał prawa mnie przepytywać z pacierza”

Julia nie znała podstawowych modlitw.
„Podczas kolędy wyprosiłam księdza z mieszkania. Nie miał prawa mnie przepytywać z pacierza”
Fot. iStock
07.01.2019

W niektórych ludziach wizyta duszpasterska budzi mieszane uczucia. Obawiają się oni pytań kapłana, który chce ich lepiej poznać i niezręczności, jaka może towarzyszyć podczas wspólnej modlitwy. Kolejna sprawa wywołująca niepokój to ofiara. Są osoby, które w ogóle się przed nią wzbraniają i nie wiedzą, jak to zostanie odebrane, osoby krępujące się, że mogą dać bardzo mało i osoby zastanawiające się, ile powinny włożyć do koperty. Nie dla wszystkich zatem jest to wyczekiwana wizyta kojarząca się z miłą atmosferą. Na jej temat złe zdanie ma Julia, która ostatecznie zdecydowała się wyprosić duszpasterza z mieszkania.

Przyjęłam z chłopakiem księdza po kolędzie. Skrytykował nas, że mieszkamy razem bez ślubu... Martyna

- Długo zastanawiałam się, czy przyjmować księdza po kolędzie, ponieważ niedawno rozpoczęłam studia i wyprowadziłam się z domu rodzinnego. Wraz z koleżanką wynajmujemy dwupokojowe mieszkanie. Gdy ksiądz zapowiedział kolędę, okazało się, że jej tego dnia nie będzie w mieście, bo wyjeżdża do Zakopanego. Stanęło więc na tym, że jeżeli się zdecyduję, będę musiała przyjąć kapłana sama. Nie za bardzo mi się to uśmiechało. Nie dlatego, że się bałam. Dla mnie jest coś niezręcznego w modlitwie i rozmowie z księdzem sam na sam w miejscu, w którym mieszkam na co dzień. Co innego kościół albo inna placówka publiczna, a tak trzeba odsłonić swoją prywatną przestrzeń.

W końcu postanowiłam, że to zrobię. Sama siebie przekonywałam w myślach, że nie ma się czego bać ani czym krępować. W końcu ksiądz to nie surowy wykładowca. Pomodli się ze mną, porozmawiamy przez chwilę i pójdzie do sąsiadów.

W dniu planowanej wizyty wróciłam do domu wcześniej. Posprzątałam mieszkanie, doprowadziłam do porządku swój wygląd i przygotowałam stół. Potem pozostało mi tylko oczekiwanie. Wreszcie przyszedł.

Julia opowiada o szczegółach wizyty.

- Najpierw nastąpiła modlitwa. Przyznam, że kiepsko mi szło. Po pierwsze czułam skrępowanie przed tym obcym człowiekiem, po drugie nie wiedziałam za bardzo co i jak odpowiadać. Wreszcie skończyło się i ksiądz usiadł.

Za kilka dni przyjmę księdza po kolędzie. Nie wiem, ile powinnam mu dać

Zaczęło się bardzo miło. Ksiądz był młody i wesoły. Ciekawiło go, gdzie bawiłam się w Sylwestra i jakiej rasy jest mój kot. W tym samym przyjaznym tonie rozmawialiśmy jeszcze około 10 minut. Ksiądz zachęcił mnie do uczęszczania na spotkania grupy Odnowy w Duchu Świętym i podziękował za kopertę, nawet do niej nie zaglądając. Myślałam, że to już koniec wizyty i cieszyłam się, a wtedy nastąpiła tragedia. Ksiądz wszystko zepsuł i okazał się wredną osobą. Powiedział, że zauważył, że mam problem z odmawianiem Modlitwy Pańskiej czyli „Ojcze nasz”. Poprosił mnie, abym to przy nim zrobiła.

Niestety w połowie zacięłam się. Zapomniałam, jak to dalej leci. Na co dzień odmawiam tylko „Zdrowaś Maryjo” i modlitwę do Anioła Stróża, czasami dokładam też coś własnymi słowami, chociaż bardzo rzadko. Powiedziałam to księdzu, a wtedy on poprosił o odmówienie „Wierzę w Boga” i zapytał o Dziesięć przykazań. Zdenerwowałam się, bo nie pamiętałam tego. Potrafiłam wymienić tylko trzy przykazania i to nie w takiej kolejności jak trzeba. Popatrzyłam na minę księdza, która zrobiła się surowa, i poprosiłam o opuszczenie mieszkania. Zrobił to bez słowa.

Julia jest zniesmaczona wizytą.

- Nie wiem, jakim prawem ten ksiądz przepytywał mnie z pacierza. Na lekcje religii nie uczęszczam już od dawna. Co z tego, że nie potrafiłam odmówić poprawnie kilku modlitw? Jestem tylko człowiekiem i mam prawo zapomnieć, a ksiądz nie powinien się tego czepiać. Czy nie ważniejsze jest postępowanie w duchu miłości? Czy to nie z niej będziemy rozliczani? Ten kapłan najwyraźniej o tym zapomniał. A taki miły wydawał się na początku. Prawie dałam się zwieść. Sprytnie. Najpierw zapytał o sylwka, kota i jakieś pierdoły, a potem zaczął mnie sprawdzać. Serio, jestem pod wrażeniem jego przebiegłości. Jestem ciekawa, czy on powiedziałby wszystko śpiewająco. W końcu jeżeli chodzi o zmiany, osądy i tym podobne każdy ma moralny obowiązek zaczynać od siebie.

Jestem pewna, że za rok nie przyjmę księdza. Wizyta duszpasterska powinna być miła. Ksiądz ma za zadanie wspierać swoich parafian dobrym słowem, radą i modlitwą, a nie sprawdzać, czy znają pacierz. Poczułam się skompromitowana zachowaniem tego kapłana. Czuję do niego niechęć i do kolędy tak samo.

Ta instrukcja to hit! Parafia tłumaczy, jak godnie przyjąć księdza po kolędzie

Nie wiem jak wy, ale ja daję z nią sobie spokój. Nie mam zamiaru narażać się na upokorzenie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt mnie nie rozumie. Już kilka znajomych osób stwierdziło, że znajomość podstawowych modlitw to obowiązek katolika i wstyd ich nie znać. Ja jednak uważam, że bardziej liczy się postępowanie, a modlić można się własnymi słowami.

Polecane wideo

Wierzą, że są wampirami. Piją krew, a z domu wychodzą tylko w nocy
Wierzą, że są wampirami. Piją krew, a z domu wychodzą tylko w nocy - zdjęcie 1
Komentarze (293)
Ocena: 3.25 / 5
XZ (Ocena: 1) 16.01.2020 21:36
Najważniejsze jest "postępowanie w duchu miłości", jak to Pani określiła. Tylko skąd może Pani wiedzieć, jak postępować skoro Pani nie zna przykazań, które ofiarował nam Bóg. Nie było to znieważenie Pani osoby przez księdza tylko zwykła czysta ciekawość z jego strony. Zrobiła się Pani agresywna, ponieważ było Pani głupio. Nie rozumiem nad czym się tu użalać... Wstyd
odpowiedz
M (Ocena: 5) 14.02.2019 15:22
Pomijam fakt czy ksiądz słusznie zabrał się do odpytywania i czy słusznie został za to wyproszony z mieszkania. Pamiętam jednak jak chodziłam do szkoły i przyjmowaliśmy w domu rodzinnym kolędę te nerwy, bo ksiądz sprawdzał zeszyt z religii, odpytywał z modlitw. Tylko z tym mi się kojarzyła kolęda, stres i odpytywanki. Na "swoim" nie przyjmuje kolędy. Nie będę się sztucznie uśmiechać, spowiadać ze swojego życia człowiekowi, który pojęcia nie ma o prawdziwym życiu i co gorsza narażać dziecko na te nerwy związane z odpytywaniem z modlitw i sprawdzaniem zeszytu. Pod tym względem rozumiem bohaterkę, nie z powodu jej niewiedzy, ale faktu, że kolęda powinna mieć inny cel.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 13.01.2019 15:50
Sory ale czego Cię uczyli na religi bo mniemam, że na nią uczeszczałaś skoro jesteś katoliczką?? Chyba , że nie jesteś zbyt kumata żeby zapamiętać kilku podstawowych modlitw który chrześcijanin wałkuje latami od najmłodszych lat ??
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 13.01.2019 12:23
Ja nie mam takich doświadczeń, bo nigdy nie wpłaciłam księdza do domu, nie wydałam na kościół ani złotówki. I nie mam zamiaru tego robić. Kler to nie moja bajka. Dzięki temu jestem szczęśliwym i wolnym człowiekiem. A jak ktoś chce się bawić w kościół to proszę bardzo. Najważniejsze przecież żeby hajs się zgadzał.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 10.01.2019 12:32
Nigdy nie przyjęłam kolędy do domu, nie dlatego że nie wierzę, jednak dlatego że dla mnie kościół nie ma nic wspólnego z wiarą i to tylko instytucja publiczna. Nie nie wzięłam też ślubu kościelnego, bo uznałam go za zbyteczny. Jednak ochrzciłam syna, chcę by poznawał wiarę, nie tylko naszą katolicką ale też inne, i kiedy będzie dorosły i będzie wiele rozumiał to sam podejmie decyzję w co wierzyć. Co do listu wydaje mi się, że każdy ma prawo zapomnieć modlitwę. Większość ludzi nie praktykuje jej na co dzień. Jednak i autorka mogła inaczej się zachować jak i ksiądz.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie