Wyjechaliśmy z kraju, kiedy miałam kilkanaście lat. Rodzice stwierdzili, że poszukają szczęścia na Zachodzie. Najpierw trafiliśmy do Belgii, przez chwilę była Francja, a na stałe osiedliśmy w Hiszpanii. Najlepsze lata mojego życia spędziłam na obczyźnie i wbrew pozorom - wcale nie byłam tym jakoś bardzo zachwycona.
Zobacz również: Ty też czasem wstydzisz się, że jesteś z Polski? Oto najgorsze wady Polaków
Cieszyłam się, że mogę poznawać nowe kultury i języki, ale w środku cały czas byłam Polką. Tęskniłam za ojczyzną, którą pamiętałam z dzieciństwa. Za moim miastem i ukochanymi dziadkami. Rodzice stwierdzili, że znaleźli swoje miejsce na Ziemi, a ja wciąż powtarzałam, że jeszcze wrócę do prawdziwego domu.
Miałam to o tyle ułatwione, że w domu rozmawialiśmy tylko po polsku. Mama robiła mi też dyktanda i kazała jak najwięcej pisać w języku ojczystym. Dzięki temu mogłam się odnaleźć po powrocie.
Kilka miesięcy temu, w wieku 28 lat, wróciłam. Z przekonaniem, że będzie dobrze i zostanę. Ale bez zaklinania rzeczywistości - wiedziałam, że to kraj na dorobku z różnymi problemami. Miałam się w tym odnaleźć. Dziś mogę powiedzieć, że eksperyment zupełnie nie wypalił. Bilet powrotny już kupiony i zostaję tu tylko do Świąt.
Tak naprawdę niewiele wiedziałam o tym kraju. Żyłam własnymi wyobrażeniami. Kiedy słyszałam coś złego, wtedy zatykałam uszy. Nie chciałam, by ktoś szkalował moją ukochaną ojczyznę. Teraz wiem, że ta miłość w dużej mierze wynikała z niewiedzy. Codzienność tutaj jest bardzo trudna.
Zwłaszcza dla dziewczyny, która wychowywała się w bogatych i otwartych państwach. Tu czułam się czasami jak w klatce.
Zobacz również: Obcokrajowcy naśmiewają się ze stylu Polek. Wymienili ciuchy, po których zawsze nas rozpoznają
Nie piszę tego po to, by pluć na ojczyznę, jak to niektórzy odbierają. Pomyślałam jednak, że spojrzenie na Polskę z perspektywy takiej osoby jak ja - może być dla niektórych ciekawe. Mam porównanie z innymi krajami, więc widzę to wszystko trochę inaczej. Co konkretnie?
Niektórzy Polacy są naprawdę bardzo zawistni. Nie lubimy, kiedy komuś się lepiej powodzi. Szukamy sposobu, żeby mu rzucić kłody po nogi. Jestem tu odbierana jako bogata panienka, która nic nie wie o życiu.
Ciągle i na wszystko narzekamy. Cały świat widzimy w czarnych barwach, przez co zaczynam podejrzewać u siebie depresję. Nigdy nie czułam się tak przybita.
Zarobki tu są naprawdę nieproporcjonalne do wkładu pracy. Ludzie harują ciężko za grosze, dlatego zaczynam rozumieć ich frustrację.
Społeczeństwo jest do szpiku konserwatywne. Brak tolerancji i bliskie związki z Kościołem to nie jest klimat, w jakim się wychowywałam.
Kraj jest piękny, ale zrujnowany. Zniszczone budynki, dziurawe ulice, a powietrze tak brudne, że zatyka drogi oddechowe jak smoła.
Oczywiście jest też wiele zalet. Ludzie są gościnni, potrafią pomagać, mamy piękną historię, kraj staje się coraz bardziej nowoczesny. Ale dla mnie to okazuje się za mało. Będę tu wracała na urlop, jednak życia na stałe po prostu sobie nie wyobrażam. Próbowałam, naprawdę się starałam, ale wiele czynników złożyło się na to, że nie daję rady.
Może przez życie na emigracji pozbyłam się swojej polskości i dlatego mam taką trudność? Coś w tym może być. Kilkanaście najważniejszych lat spędziłam w zupełnie innych krajach i wśród ludzi o zupełnie innej mentalności. Jestem na pewno mniej polska, niż gdybym była tu przez całe życie. Uczciwie przyznaję, że w Polsce się duszę.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy kupiłam bilet powrotny. Wrócę do siebie, a tu będę wpadać jako gość. A piszę to nie po to, żeby narzekać. Chciałam Wam tylko pokazać, że czasami powrót jest po prostu niemożliwy.
Anita
Zobacz również: Obcokrajowcy zdradzili, czego najbardziej nie lubią w polskich dziewczynach