LIST: „Pracuję w salonie sukien ślubnych. Brudne i wymalowane klientki niszczą nasze kreacje”

Justyna twierdzi, że po przymiarce niektóre suknie nadają się do wyrzucenia.
LIST: „Pracuję w salonie sukien ślubnych. Brudne i wymalowane klientki niszczą nasze kreacje”
Fot. Unsplash
09.12.2018

To nie jest mój biznes, nie ja ponoszę straty, ale tak mnie to irytuje, że postanowiłam zabrać głos. Uważam, że szacunek dla cudzej własności to podstawa dobrego wychowania. Jeśli komuś jest wszystko jedno i z łatwością niszczy to, co do niego nie należy - trudno to nazwać w cenzuralny sposób.

Zobacz również: Doskonała suknia ślubna jednak istnieje. Internauci twierdzą, że ta 30-latka ma ją na sobie

Pracuję w salonie sukien ślubnych zaledwie od 2 miesięcy, a już kilka razy zdarzyła się taka sytuacja. Wchodzi klientka, ogląda, chce przymierzyć i oczywiście ma taką możliwość. Szkoda tylko, że wcześniej nie zadba o podstawowe zasady higieny. Niedomyte ciało i kiepskiej jakości makijaż zostawiają widoczne ślady.

Sama wysyłałam do pralni już 5 czy 6 kreacji, które nie nadawały się do sprzedaży.

Na pierwszy rzut oka nie da się rozpoznać takiej delikwentki. Wszystkie wydają się eleganckie. Później wychodzi cała prawda - mocne perfumy to tylko przykrywka. Niektóre ewidentnie się nie myją, a na jasnej tkaninie widoczne jest to gołym okiem. Mówię całkiem serio. Wystarczy odwrócić na lewą stronę, a tam czarne plamy.

Pewnie bym tam nie zaglądała, gdyby właścicielka salonu mnie nie uwrażliwiła na problem. Ona twierdzi, że to w Polsce standard. A najgorszy pod tym względem jest tani puder albo maskara. Przy zakładaniu i ściąganiu powstają takie przebarwienia, że nic się z tym nie da zrobić.

To nie jest bluzeczka z sieciówki za 30 zł, ale suknia warta nawet kilkanaście tysięcy.

Najgorsze jest to, że czasami wiem, jak to się skończy. Make-up rozmazany, na bluzce ślady potu, a ja nie mogę nic powiedzieć. Delikwentka mierzy co chce i ma w głębokim poważaniu, czy czegoś nie zniszczy. Kiedy jedną przyłapałam na gorącym uczynku i zwróciłam uwagę, to usłyszałam, że „widocznie te szmaty są słabej jakości”.

Zobacz również: Najszczęśliwszy dzień w ich życiu zamienił się w koszmar. Wszystko przez suknię ślubną z Internetu

Przepraszam bardzo, ale ktoś taki jest w stanie zepsuć wszystko, czego się dotknie. Materiały mamy akurat bardzo porządne i delikatne. To nie oznacza, że niezniszczalne. Bawełnę można wrzucić do pralki ze zwykłym detergentem i na najwyższą temperaturę. Jedwabiu już nie.

Dziwię się, że kobiety nie zwracają na to uwagi. Podobno jesteśmy bardziej pedantyczne od mężczyzn.

Dopiero w tej pracy przekonałam się, jak niewiele w tym prawdy. Problem braku higieny jest naprawdę powszechny. Widzę to i czuję własnym nosem. Jeszcze gdyby naszymi klientkami były starsze panie, które mają dawne przyzwyczajenia. Ale to są dziewczyny w wieku 20-30 lat. Młode, niby nowoczesne, a tak zapuszczone.

Piszę o tym, bo może kogoś przekonam do wzięcia prysznica przed taką wizytą. A czyste klientki zachęcę do oglądania sukien z każdej strony. Od wewnątrz mogą dziać się naprawdę nieciekawe rzeczy. Z reklamacją później ciężko, bo zawsze ci wmówią, że sama tak ją pobrudziłaś.

XXI wiek, a niektóre z nas wciąż nie wiedzą, do czego służy woda i mydło. Wstyd.

Justyna

Zobacz również: Poprosiła koleżankę o uszycie sukni ślubnej według tego projektu. Efekt jest dramatyczny!

Polecane wideo

Suknie ślubne z Internetu - oczekiwania kontra rzeczywistość
Suknie ślubne z Internetu - oczekiwania kontra rzeczywistość - zdjęcie 1
Komentarze (31)
Ocena: 5 / 5
Luna (Ocena: 5) 09.01.2019 08:52
Mam dobre wspomnienia z salonem Nabla. Przymiarka(jedna!) była dla mnie ogromnym przeżyciem. Bardzo miła obsługa, konsultantki ślubne i właścicielka Pani Grażyna. Sukienka leżałą idealnie. Nigdy wcześniej nie czułam się tak pięknie i wyjątkowo, jak w mojej sukni ślubnej.
odpowiedz
Janek (Ocena: 5) 10.12.2018 15:12
Przecież nie od dziś wiadomo że Polki to największe brudaski Europy. Myją się raz w tygodniu, a bieliznę zmieniają aż stwardnieje. Nie chciał bym pracować z polskimi kobietami...
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 09.12.2018 19:57
Pracuję w dużym sklepie odzieżowo obuwniczym. I niestety faktycznie po każdym sezonie zostaje nam sporo ubrań poplamionych od makijażu, nikt tego nie chce kupić bo to się nie spierze, nawet jak jest przecenione. Z butami też jest nieciekawie, mimo że mamy skarpetki do mierzenia, ludzie ubierają na bosą stopę, czasami tak śmierdzi z tych butów że muszę otwierać okna.
zobacz odpowiedzi (2)
gość (Ocena: 5) 09.12.2018 18:32
W sklepach odziezowo- obuwniczych kabiny prysznicowe powinny stać przed wejściem, z darmowym mydłem, dezodorantem i perfumami z najwyższej półki!
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 09.12.2018 18:23
No niestety sporo ludzi jest z higieną na bakier. Jak mam latem iść buty kupować, to jestem po prostu chora, bo większość bab je przymierza na bose, spocone, brudne i pewnie nierzadko zagrzybiałe stopy, mimo tego że w większości sklepów są dostępne jednorazowe skarpetki. Próby zwrócenia uwagi skutkują wrzaskiem i idiotycznymi komentarzami.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie