Dla wielu z nas Święta Bożego Narodzenia to czas ogromnej radości, która wiąże się ze spotkaniami z najbliższymi, wspaniałymi zapachami i przysmakami oraz prezentami. Niektórzy postrzegają je jednak wyłącznie w konsumpcyjny sposób. Upominki odgrywają dla nich pierwszorzędną rolę.
11 bardzo TANICH prezentów MIKOŁAJKOWYCH dla faceta. Zmieścisz się w 20 zł!
Weronika ma dużo do powiedzenia na ten temat. Co prawda dla niej święta mają bardziej duchowy charakter, ale ów konsumpcjonizm i tak dotyczy bezpośrednio jej osoby. Od kilku lat jest fundatorką luksusowych prezentów dla swoich najbliższych. W tym roku kobieta postanowiła się zbuntować. Zgodziła się na opowiedzenie swojej historii i opublikowanie jej na łamach naszego portalu.
- 10 lat temu założyłam własną firmę. Chociaż przez pierwsze 3 lata musiałam walczyć, aby w ogóle utrzymać ją na rynku, obecnie spijam śmietankę. Zarabiam dużo i nie żałuję ani jednego przepracowanego dnia. Jedynie tego, że część zysku przeznaczyłam na pomoc bliskim.
Od kiedy krewni dowiedzieli się, jaki mam zysk, zaczęli wpędzać mnie w poczucie winy. Dogryzali, że oni mogą pomarzyć o takich zarobkach. Mówili, że to niesprawiedliwe. W końcu sama zaczęłam tak myśleć i spełniać ich zachcianki. Niektórym dzieciakom fundowałam kolonie w wakacje i kilka razy kurs językowy. Oprócz tego meble do pokoi. Chrześniaczkom kupiłam też laptopy. Ale na tym lista się nie kończy. Najgorzej było w święta. Przez 4 lata kupowałam wypasione prezenty moim krewnym. Nie tylko dzieciom, ale także braciom, siostrze, ich dzieciom, niektórym kuzynom i rodzicom. Na prezenty wydawałam nawet do 5 tys. zł. Oczywiście wszystkie rzekomo były bardzo potrzebne, a oni nie mogli sobie na nie pozwolić.
Weronika zdradza, co znajdowała na liście życzeń.
- Rok temu siostrze i jej mężowi kupiłam lodówkę. Rodzicom nowy telewizor. Chrześniaczkom zestawy klocków Lego za około 300 zł każdy. Bracia dostali dobrej jakości ubrania, a kuzyni wypasione gadżety. Oprócz tego dorzucałam jakieś słodycze. No i się nazbierało. Złapałam się za głowę, gdy podliczyłam koszty, ale oni zawsze tak narzekali, że nie mają pieniędzy. A gdy zapraszałam ich do swojemu mieszkania, ciągle słyszałam, że mieszkam jak księżniczka, chociaż to gruba przesada. Po prostu mam przestronne i nowocześnie urządzone lokum.
Kobieta zrozumiała, że jest bezczelnie wykorzystywana dopiero wtedy, gdy zwierzyła się znajomym.
- Oni mnie oświecili. Powiedzieli, że nie mam żadnego obowiązku względem rodziny, o ile nie klepią biedy nie z własnej winy. Ja sama sobie na wszystko zapracowałam i to moje pieniądze. Moi krewni również mogą się wziąć za ciężką pracę, zamiast ciągle narzekać i wyciągać ode mnie kasę. Ich zdaniem przesadzałam z tymi prezentami. Wystarczyłyby drobiazgi.
Jak kupować trafione prezenty?
Nie spałam całą noc po tej rozmowie. Dotarło do mnie, że najbliżsi mi ludzie żerowali na mojej dobroci. Poczułam do nich ogromny żal i złość. Do siebie samej też, ponieważ byłam bardzo naiwna. Najbardziej bolało mnie to, że wśród tych ludzi są rodzice, którzy nie wyłożyli ani złotówki na moje wykształcenie. Od 19-go roku życia utrzymywałam się sama.
Kilka dni później Weronika została zasypana wiadomościami od krewnych, co chcieliby dostać od niej na święta.
- Moja siostra zażyczyła sobie wełniany dywan do salonu. Przesłała mi linka do konkretnego produktu. Cena – 1200 zł. Jej mąż z kolei chciałby dostać profesjonalny sprzęt wędkarski. Dzieciom przydałyby się kurtki zimowe i lalki. Patrycja (siostra – przyp. red.) napisała, że wybierze konkretne modele i podobnie jak w przypadku dywanu, prześle mi linki. Nic jej nie odpisałam.
Odezwali się też rodzice i bracia. Bracia poprosili o bony prezentowe na konkretne sumy do ich ulubionych sklepów odzieżowych. Tak samo dla żon. Dzieci dopiero mają sobie wybrać zabawki i wtedy oni dadzą mi znać. Moja mama z kolei wspomniała o robocie kuchennym dla siebie i kolekcji filmów DVD dla ojca. Jak się o tym, dowiedziałam, myślałam, że spadnę z krzesła, na którym siedziałam. Robot, o którym wspomniała moja mama, kosztuje ponad 3 tys. zł. No, ale przecież córeczkę stać... Co do kuzynów, jeszcze nie dzwonili. Oni z reguły nie życzą sobie przesadnie drogich prezentów, ale na nich też muszę się wykosztować. Gdy podsumowałam wszystko, w tym roku chyba pobiłabym rekord, jeżeli chodzi o wydatki na święta. Ale ja mam inny plan.
Weronika zdradza, co zamierza zrobić.
- Postanowiłam, że kupię każdemu po bombonierce. Nie droższej niż 15 zł. Nie mogę się doczekać widoku ich min. Na pewno pojawią się komentarze, ale wtedy powiem, aby wzięli się do roboty. Nie mam zamiaru być dłużej sponsorem i popychadłem. Swoje pieniądze będę wydawać na swoje potrzeby. Nie mam obowiązku kupować tak drogich prezentów krewnym.
Co myślicie o planie Weroniki?