"Zabroniłam przyjaciółkom przychodzić do mnie ze swoimi dziećmi"

Joanna oczekuje, że w jej własnym domu jej zdanie zostanie uszanowane.
"Zabroniłam przyjaciółkom przychodzić do mnie ze swoimi dziećmi"
Fot. iStock
26.11.2018

Moje mieszkanie jest naprawdę małe. Mam pokój z aneksem kuchennym, w którym aż roi się od ostrych narożników, butelek, naczyń i innych przedmiotów, potencjalnie stanowiących zagrożenie dla zdrowia i życia ciekawskiego dziecka, które wszystko próbuje wziąć do ręki. Wystarczy, że w kuchni znajdą się 4 osoby, a już nikt więcej nie wciśnie tam stopy. Chyba nie muszę dodawać, że to zdecydowanie nie jest miejsce dla dzieci.

Zobacz również: Wyznanie Kamili: „To zabrzmi strasznie, ale nienawidzę bycia matką”

Odkąd moje przyjaciółki zaczęły masowo zaręczać się, wychodzić za mąż, zachodzić w ciążę i rodzić, a następnie wychowywać dzieci, nasze spotkania towarzyskie zdecydowanie się zmieniły. I to na gorsze. Przez ostatnich parę lat dzieci, w wieku od zaledwie kilku-, kilkunastu miesięcy do nie więcej, niż 5 lat, towarzyszyły nam podczas każdej wizyty w domu jednej z naszej dawnej paczki. Wystarczyło 5 minut, aby rozmowa zeszła na temat pieluch, karmienia piersią, nieprzespanych nocy, problemów w ząbkowaniem, itp., itd. Jako jedyna nie-matka zawsze w milczeniu siedziałam obok, zmuszona po raz kolejny przysłuchiwać się tej litanii skarg i narzekań matek-Polek. O żadnej rozmowie na normalne tematy nie było mowy. Czułam się jak wieczne piąte koło u wozu.  

Fot. iStock

W końcu, po “entym” z kolei popołudniu spędzonym w towarzystwie rozwrzeszczanych niemowlaków i próbujących zwrócić na siebie uwagę kilkulatków zrozumiałam, że muszę wreszcie to powiedzieć. Muszę powiedzieć przyjaciółkom, że jeśli wciąż chcą się ze mną spotykać, muszą zostawić swoje dzieci w domu. Albo w przedszkolu. Albo na sali zabaw. Jest mi to wszystko jedno. Byleby nie przychodziły z nimi na nasze spotkania. A już na pewno nie przyprowadzały ich do mojego mieszkania. I uważam, że mam do tego pełne prawo. To mój dom. Dom, na który zapracowałam ciężką pracą, i o który dbam najlepiej, jak tylko potrafię. Nie zamierzam narażać go na dziką szarżę rozwrzeszczanych dzieciaków ani płacić za szpital po tym, gdy któreś walnie głową o kant stołu. Poza tym marzę o prawdziwej imprezie dla dorosłych i tylko z dorosłymi. Chcę zjeść kolację na poziomie, z dodatkiem alkoholowych drinków, z normalną muzyką w tle (a nie wrzaskiem postaci z kreskówek z telewizora) i ciekawą rozmową na wszystkie możliwe tematy - poza tematem dzieci i rodzicielstwa.

Zobacz również: „Moja rodzina została wyproszona z restauracji przez rozrabiające dzieci. Złożę skargę na obsługę!”

Fot. iStock

Jest jeszcze jeden aspekt. Kiedy to ja wybieram się z wizytą do domu przyjaciółki, która ma dziecko, dostosowuję się do tego. Dostosowuję swój język i sposób mówienia oraz zachowanie do faktu, że w tym domu mieszka małe dziecko. Czy to więc takie dziwne, że tego samego wymagam od moich znajomych? Nie znoszę argumentów w stylu: “Ale przecież moje dziecko jest takie grzeczne, w ogóle nie będzie sprawiać problemów!”. To zupełnie nie o to chodzi. Chodzi o to, że oczekuję, że w moim własnym domu moje zdanie będzie szanowane. A prawda jest taka, że po prostu nie lubię dzieci. Tak, jak niektórzy ludzie nie lubią np. kotów. Z tym, że ja nie reagują słowami: “Ale na pewno polubisz mojego kota, jest taki grzeczny!”. Czy powinnam w milczeniu akceptować taki stan rzeczy, skoro ewidentnie mi nie odpowiada? Moim zdaniem przyszła najwyższa pora, żeby przestać udawać i powiedzieć “nie”. A jeżeli moje przyjaciółki stwierdzą, że w takim razie nie chcą się ze mną zadawać - cóż, będzie to najlepszy test dla naszej znajomości.

Joanna, 33 lata

Zobacz również: Za co NIE ZNOSIMY dzieci? 5 zachowań, które irytują wszystkich (nawet rodziców!)

Polecane wideo

Dramat na porodówce. Młoda mama odważyła się pokazać wstrząsające zdjęcia
Dramat na porodówce. Młoda mama odważyła się pokazać wstrząsające zdjęcia - zdjęcie 1
Komentarze (58)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 26.07.2022 00:50
Brawoooo wreszcie ktos Madrze wyraza mysli. Teraz bachory Sa okropne.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 14.12.2021 14:25
potwierdzam odkąd siostra ma dzieci straciłyśmy kontakt, nie ma czasu na nic, nawet rozmowa telefoniczna przerywana jest przez wrzaski i piski, nawet ja ma wolną chwilę bo mąż zajmuje się dziećmi to jest po prostu umęczona i śpi, ktoś powie, ze to normalne, że taki jest porządek świata ale mi jest po prostu przykro
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 02.05.2021 18:01
Kiedyś w Galerii Dominikańskiej dwójka dzieci ( chyba brat i siostra) wymazali gównem gablotę jubilerską. Ja nie wiem co im w głowie siedziało, ale musiały pewnie w WC wyciągnąć dorodnego śmierdzącego kloca i pomylić z brązową modeliną. :D
odpowiedz
P. P (Ocena: 5) 08.02.2021 13:07
Najgorsze są wizyty koleżanek z dziećmi, które nagle mają ochote na czekoladę lub marchewkowy soczek, przeżywam wtedy katusze, drżac o moje ściany i sofy. To nie dla mnie, dlatego nie zapraszam już koleżanek z dziećmi.
odpowiedz
yennefer (Ocena: 5) 05.01.2021 20:45
Nie lubię dzieci w wieku od 0-6 lat. Nigdy nie chciałam mieć własnego dziecka. Ciąża, poród, połóg są odrażające. Najgorsze w dzieciach jest to, że gdy są małe robią tylko same upierdliwe rzeczy, najgorsze jest ich wycie bez powodu, grymasy. Niby dzieci są naturalne, czy natura więc tak to urządziła, że bachor wiecznie kwęka, jęczy, marudzi? Dzieci do pewnego wieku są bezmyślne. Nic w nich ciekawego, za to bałaganu i zamieszania nie wiadomo ile, jakby to było tego warte. Cieszę się, że nie mam dzieciaka i mieć nie będę. Jest mi z tym bardzo dobrze. Niech inni zajmują się tą całą przyziemną biologią.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie