„Moja rodzina została wyproszona z restauracji przez rozrabiające dzieci. Złożę skargę na obsługę!”

Zdaniem Joanny to była przesada. Zapłaciła za szkody wyrządzone przez chłopców i przeprosiła poszkodowanych.
„Moja rodzina została wyproszona z restauracji przez rozrabiające dzieci. Złożę skargę na obsługę!”
Fot. Unsplash
26.11.2018

Są takie miejsca, w których wymaga się odpowiedniego zachowania. Jednym z nich bez wątpienia jest restauracja. Ludzie przychodzą do niej zjeść smaczny posiłek i odpocząć, ale niejednokrotnie te miłe chwile zostają zakłócone przez rozrabiające dzieci.

Dziecko zniszczyło w drogerii kosztowną paletę cieni. Czy jego matka powinna zapłacić za uszkodzony kosmetyk?

Temat ich obecności w miejscach tego typu był już wiele razy podnoszony, ale ostatecznie nie udało się dojść do porozumienia pomiędzy kobietami. Niektóre z nich uważają, że nie ma nic złego w zabieraniu pociech do restauracji, a ewentualny płacz czy wybryki są normalnym zachowaniem u dzieci. Inne z kolei uważają, że niektóre placówki powinny wprowadzić zakaz wstępu dzieciom do pewnego wieku.

Joanna jest matką trzech chłopców, z których najstarszy ma 10 lat, a najmłodszy 5. Niedawno zabrała ich wraz z mężem do znanej restauracji. W planach mieli zjedzenie rodzinnego obiadu. Zamysł się nie powiódł, a rodzina została wyproszona z restauracji. Joanna jest oburzona. Postanowiła, że opisze to, co ją spotkało.

- Z góry przepraszam za wszystkie błędy i niedociągnięcia, ale targają mną emocje. Właśnie wróciliśmy całą rodziną do domu. Wszyscy jesteśmy wzburzeni tym, co się wydarzyło. Zaplanowaliśmy miłe popołudnie, ale nic z tego nie wyszło. Stoi za tym bardzo niemiła obsługa restauracji, której nazwy na razie nie wymienię. Nie mam zamiaru zostawić tej sprawy - skieruję ją do managera. Tutaj chcę tylko nakreślić szersze tło sytuacji. Żeby wszyscy rodzice wiedzieli, jaka nagonka panuje w niektórych miejscach publicznych na rodziny z dziećmi. A zwłaszcza matki z dziećmi.

Miałam wrażenie, że jedna z kelnerek od początku patrzyła się na nas niechętnie. Wydaje mi się, że powodem byli chłopcy. Zachowała się jednak odpowiednio i grzecznie zaprowadziła nas do wolnego stolika. Złożyliśmy zamówienie. Nie czekaliśmy długo na realizację. Na naszym stole wylądowała duża pizza, makaron i sałatki. Zaczęliśmy wsuwać. Chłopcy zachowywali się wzorowo. Byli zajęci pałaszowaniem przysmaków.

My z mężem zagłębiliśmy się w rozmowę. Cieszyliśmy się, że wreszcie udało nam się wyjść na miasto całą rodziną. To nie zdarza się często. Wtedy Szymek i Marek powiedzieli, że chcą do toalety. Mateusz, najstarszy syn, powiedział, że ich zaprowadzi. Bardzo się ucieszyłam i pomyślałam, że mam bardzo odpowiedzialne dziecko. Na nowo pogrążyliśmy się z mężem w rozmowie. Minęło może 15-20 minut, gdy usłyszeliśmy trzask talerzy, szuranie krzeseł i jakieś okrzyki. Dobiegały z drugiej części sali. Miałam złe przeczucia i nie pomyliłam się. Po chwili przyszli chłopcy z dwoma kelnerkami. One zapytały, czy to nasze dzieci.

„Dziecko koleżanki zniszczyło mi laptopa. Zwykłe przeprosiny nie wystarczą, powinna zwrócić mi pieniądze!”

Okazało się, że po skorzystaniu z toalety chłopcy postanowili nie wracać do rodziców, a wykorzystać ogromną przestrzeń do zabawy w chowanego. Zostali jednak szybko dostrzeżeni przez kelnera, który miał zamiar odprowadzić ich do stolika. Dzieciom nie za bardzo się to uśmiechało. Uznały, że zachowanie kelnera jest zabawne i zaczęły przed nim uciekać.

- W efekcie potrącili kelnerkę, która niosła tacę wypełnioną jedzeniem. Ona sama przewróciła się, a jedzenie wyleciało z talerzy. Wylądowało na niektórych klientach. Poza tym chłopaki przewrócili kilka krzeseł i zrzucili dwa talerze z jedzeniem ze stołu, przy którym siedzieli ludzie. Straty wyniosły około 400 zł. Taką informację dostałam od obsługi lokalu.

Przyznaję, że zagadaliśmy się z mężem i nie zwróciliśmy uwagi na to, że chłopcy już powinni byli wrócić do stolika. Moja wina. Ale jak przykładni rodzice obiecaliśmy pokryć straty z własnej kieszeni. Zganiliśmy też chłopców. Chcieliśmy zaprowadzić ich z powrotem do naszego stolika, ale wtedy kelnerki poprosiły nas o opuszczenie lokalu. Byliśmy wstrząśnięci. Próbowaliśmy rozmawiać, ale nie dało się. Tym bardziej, że pozostali ludzie byli zdenerwowani i usłyszałam z daleka kilka komentarzy dotyczących bezstresowego wychowania. W końcu mąż powiedział, że to bez sensu i wychodzimy.

Zapłaciliśmy za zmarnowane jedzenie, a nasze zostało zapakowane do torby i wręczone nam przy wyjściu. To by było na tyle, jeżeli chodzi o miłe, sobotnie popołudnie spędzone w rodzinnym gronie.

Joanna zgadza się z tym, że chłopcy zachowali się okropnie, ale jej zdaniem nie zasłużyli na wyproszenie z lokalu w tak kompromitujący sposób.

- Czułam się jak jakaś zbrodniarka. I ci wszyscy ludzie patrzący na nas takim nieprzyjemnym wzrokiem... Chciało mi się płakać. Przecież zachowaliśmy się jak trzeba. Zapłaciliśmy za straty, przeprosiliśmy... Czy naprawdę trzeba było wyprosić nas z restauracji? Ja uważam, że to była duża przesada, a wręcz publiczne znieważenie. Nie mogliśmy dokończyć posiłku. Nie zamierzam tak tego zostawić. Na pewno złożę skargę.

Możesz pomóc spełnić marzenia dzieci z domów dziecka. Przyłącz się do akcji Fundacji One Day

Czy waszym zdaniem rodzina Joanny została niesłusznie wyproszona z restauracji?

Polecane wideo

Nikt nie wie, która z nich jest córką. Mama nastolatki wygląda... jak jej siostra!
Nikt nie wie, która z nich jest córką. Mama nastolatki wygląda... jak jej siostra! - zdjęcie 1
Komentarze (149)
Ocena: 4.4 / 5
gość (Ocena: 5) 07.08.2021 15:42
Słusznie ich wyprosili.ciekawe co mamusia by powiedziała jakby bachory się poparzyly
zobacz odpowiedzi (1)
Szyder (Ocena: 5) 03.12.2020 16:09
Jestem matką, żeby nie było. Jestem jednak zdania, że w miejscach publicznych nie powinno się odstępować bachorów na krok. Bieganie po restauracji jest skandaliczne. Jak można się "zagadać" i zapomnieć o miocie? Mój dzuecior zostałby za takie zachowanie wyniesiony przeze mnie za wszarz i sorany tak, żeby się przykrył nogami. "Rodzicielstwo bliskości" i inne psychologiczne koszmarki przynoszą dziś takie owoce, jak widzimy dokoła...
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 15.04.2020 11:31
Restauracje powinny być child-free. Nie dla bachorow w restauracjach!
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 28.01.2020 19:19
Fajnie, że autorka jest świadoma tego, że zachowanie jej dzieci było naganne, ale składanie skargi z tego powodu to jakiś żart. Następnym razem radzę wybierać lokal z placem zabaw.
odpowiedz
Mama Patusiniunki (Ocena: 5) 02.11.2019 19:50
Ale dzieci musza sie wyszalec a bylu za malenkie by pojac ze to nie plac zabaw. Inny co źarli zamiast sie opychac moli pobawic sie z tymi szkrabkamu! A nie opychac sie za kase rodzicuf maluszkuf
zobacz odpowiedzi (3)

Polecane dla Ciebie